piątek, 20 września 2013

Położna środowiskowa – kit czy hit?

Jedną z kolejnych tajemniczych czynności, które musiałam wykonać z racji ciąży i porodu był wybór położnej środowiskowej. Z moim podejściem do Służby Zdrowia i wszystkiego co w jakikolwiek sposób jest z nią związane sama myśl budziła niepokój i chęć ucieczki. Okazało się nie do końca takie straszne jak się obawiałam…

Na początek trzeba było określić przychodnię, do której będzie uczęszczał Młody – bałam się, że będę musiała dokonywać jakiś skomplikowanych wyborów poprzedzonych toną porównań, zbierania opinii, analizowania jakości usług lekarskich itp. Niepokój niczym nie uzasadniony – w Gdynia Śródmieście jest cała jedna placówka świadcząca usługi dla dzieci a w niej ograniczona liczba lekarzy, która ze względu na sezon urlopowy stała się jeszcze bardziej ograniczona. Wybór ograniczał się więc do akceptacji i wyrażenia zgody. Co w praktyce było po prostu podaniem odpowiedniego adresu placówki w szpitalu w którym rodziłam dziecko – proste, podołałam temu zadaniu :)

Chociaż jak się później okazało nie do końca z sukcesem i nie do końca wiadomo kto popełnił błąd – ja czy szpital …

Zgodnie z jakimiś zasadami/ustawami/rozporządzeniami albo innymi czortami:
  • Każda dorosła kobieta ma prawo wyboru położnej podstawowej opieki zdrowotnej, nazywanej też środowiskową .
  • Położna Środowiskowa, to osoba, która w ramach umowy z NFZ sprawuje kompleksową, pielęgnacyjną opiekę położniczą i ginekologiczną nad kobietą oraz opiekę neonatologiczną nad noworodkiem.
  • Kobieta w ciąży oraz w okresie połogu ma prawo do świadczeń w ramach NFZ nawet, jeśli nie ma powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. System gwarantuje to także jej nowonarodzonemu dziecku.
  • Po porodzie położna opiekuje się kobietą w okresie połogu (czyli do 42. dnia po porodzie) i noworodkiem do ukończenia drugiego miesiąca życia. Przychodząc do domu świeżo upieczonej mamy na co najmniej 4 wizyty patronażowe. Pierwsza wizyta powinna odbyć się w ciągu 48 godzin od powrotu matki z dzieckiem ze szpitala do domu.
  • W ramach wizyt patronażowych położna powinna m.in. :
- pomóc matce w prawidłowym rozpoczęciu karmienia piersią
- zmierzyć i zważyć maluszka, ocenić funkcjonowanie jego narządów oraz odruchów, w tym ssania
- udzielić porad na temat pielęgnacji noworodka, karmienia piersią, szczepień ochronnych, badań profilaktycznych, opieki medycznej, socjalnej , kontroli płodności


Brzmi pięknie, idea szczytna, wykonanie – pewnie zależy od czynnika ludzkiego i potrzeb. W moim przypadku swoją położną środowiskową – okazało się że w amoku zmian podczas reformy służby zdrowia, kiedyś dawno temu popełniłam jakiś taki wybór i został on odnotowany w moich aktach -  zobaczyłam po ponad dwóch tygodniach od porodu. Jak myślicie – czy miała dużo pracy, opowiadania, uczenia itp.. ?

Ale po kolei … faktycznie następnego dnia po powrocie ze szpitala odnotowaliśmy kryzys na pełnym froncie, który opisałam w innej notce. I właśnie wtedy rozpaczliwie potrzebowałam pomocy kogoś doświadczonego… Ponieważ położnej ni widu ni słychu, a głowy nie miałam coby szukać i się upominać – to pojechaliśmy po pomoc do szpitala w którym rodziłam. Pomoc uzyskaliśmy, kryzys opanowaliśmy i przez te 2 tygodnie wszystkiego się nauczyliśmy …

Jak przyszła chwila spokoju to zaczęliśmy czynnie interesować się faktem, dlaczego nikt się Nami nie interesuje. I to nie ze względu na położną, tylko przez wzgląd na dziecko, które lekarza odwiedzić mogło dopiero po odwiedzinach położnej – sytuacja patowa. Nie żebym potrzebowała lekarza, ale miło by było, gdyby jakaś siła fachowa, do której przecież mam pełne prawo, spojrzała na Maleństwo i potwierdziła moją opinie, ze jest cudowne i całkowicie zdrowe i pięknie przybiera na wadze :)

W przychodni MM, już po 3 kółku pomiędzy dwoma placówkami,  uzyskał telefon do Położnej mi dedykowanej. Dostałam, wykorzystałam i porozmawiałam. Pani bardzo przepraszała i tłumaczyła, że próbowała się skontaktować zaraz następnego dnia, ale mój numer telefonu na dokumentach przysłanych ze szpitala był niepoprawny (i faktycznie ostatnia cyferka przekręcona). Trudno powiedzieć czy to mój błąd (wypełniałam formularze walcząc ze skurczami) czy też kalki (średniej jakości, a kopie trzy) czy jakiejś pani z sekretariatu przepisującej dane … nieważne …

W rezultacie już po dwóch tygodniach od narodzin spotkałam się z Położną, która obejrzała maluszka i … jak karabin maszynowy wyrecytowała to co się należało, czyli jak pielęgnować, jak karmić, jak układać itp. ..
 Przepraszam bardzo, a może tak dostosować procedury do sytuacji !!!! Zjawiła się u mnie po dwóch tygodniach a nie dwóch dniach – przez ten czas trochę się nauczyłam, żeby utrzymać dziecko przy życiu!!! A ona mnie uczy jak karmić piersią i robić kąpiel  … ręce opadają.

Chociaż muszę przyznać, że kilka cennych uwag/poprawek wprowadziła. Kikut z pępka małemu już odpadł, ale pępuszek był dosyć wystający – MM został wysłany do monopolowego po „małpeczkę” spirytusu dla Młodego, wcześnie chłopak zaczyna … ;)
Smarowanie pępuszka spirytusem (dokładnie tego w środku co zostało fachowo nazwane ciałem jakimśtam) przyniosło oczekiwane rezultaty – pępuszek jest śliczny :)

Suma summarum, 4 wizyty zostały odnotowane, Młody ładnie zważony i obejrzany, mnie nie badano, bo i po co – widać, że okaz zdrowia. A Położna stwierdziła, że chciałaby żeby wszystkie dzieci i matki tak wyglądały i były tak bezproblemowe. 15 minut i po wizycie, a kolejny wpis dla NFZ jest ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz