piątek, 13 września 2013

Bogate dziecko – czego chcę nauczyć Młodego


Wszyscy chcemy dla swoich dzieci najlepiej i staramy się najlepiej jak potrafimy. Tylko czy sami potrafimy na tyle dobrze, żeby móc przekazać coś wartościowego … coś co faktycznie pomoże w  życiu a nie skieruje w ślepy zaułek? Ciąża to był mój czas refleksji, czas na spojrzenie wstecz, bilans moich osiągnięć i czas na zadanie sobie pytania:  co chcę przekazać dziecku?

Nie mówię tu o rzeczach podstawowych, co do których nie ma jakichkolwiek wątpliwości i które większości matek przychodzą bez problemu i są intuicyjne, czyli; miłość, opieka, poczucie bezpieczeństwa. Zaspokajanie potrzeb należących do najbardziej podstawowych w hierarchii potrzeb (piramida Maslowa)  jest wpisane w matczyną naturę, nad tym nie trzeba się zastanawiać, to przychodzi samo :)
Problem zaczyna się gdy przechodzimy do potrzeb wyższego poziomu. W większości wypadków sami mamy problem z niską samooceną, poczuciem własnej wartości, samorealizacją i samorozwojem – jak więc nauczyć tego dziecko?  Temat rzeka – ale dzisiaj skupię się na jednym aspekcie:

Niezależność finansowa

Kiedyś byłam zadowolona ze swojego życia; inwestowałam, szukałam nowych możliwości, rozwijałam się. Pracę na etacie traktowałam jako coś dodatkowego – dającego pewny, stały dochód, ale nie jako jedyne możliwe wyjście. Byłam w miarę niezależna. 

Nie wiem kiedy i nie wiem jak dałam się wciągnąć w „wyścig szczurów”. Skończyło się na braku czasu i ochoty na zajęcia dodatkowe. Po kilkunastu godzinach w korporacji, nie miałam już czasu i ochoty myśleć o alternatywnych źródłach dochodu. Zaczęłam być BARDZO zależna od firmy dla której pracowałam. W dodatku wraz z wzrostem czasu pracy, realne zarobki spadły (praca na etacie nie rekompensowała utraconych dochodów alternatywnych) i większość moich hobby poszła w kąt (brak czasu na sporty). Obudziłam się dopiero pod koniec ciąży, gdy miałam już chwilkę spokoju, mogłam „odejść dwa kroki od tablicy”, zobaczyć całość obrazu … i się przeraziłam. Czy TO chcę pokazać mojemu dziecku, czy chcę dla niego TAKIEJ przyszłości? 

Wtedy ponownie w ręce wpadły mi książki Roberta Kiyosaki. „Bogaty ojciec, biedny ojciec” to już klasyka, którą czytałam dawno temu i dała mi dużo do myślenia. Ale prawdziwą rewolucję w sposobie myślenia zrobiła „Szkoła Biznesu dla Ludzi, Którzy Lubią Pomagać Innym” oraz „Kwadrant przepływu pieniędzy”. Książki które pokazują różnice pomiędzy pracą najemną na etacie,  właścicielem małego biznesu,  biznesmenem oraz inwestorem. Pokazują różnicę pomiędzy aktywami i pasywami, edukacją szkolną a edukacją finansową itp. 

I faktycznie, większość z Nas robi to, co rodzice – od nich płynie przykład, oni pokazują jak należy żyć. I niestety jest to model; ucz się -> ciężko pracuj -> czekaj na emeryturę.  
Jak się wyrwać z tego zaklętego kręgu, który nie prowadzi do żadnego konkretnego celu …
Jak zdobyć niezależność finansową i sprawić, żeby pieniądze pracowały dla Ciebie …
Jak zyskać stały dochód, niezależny od naszej kondycji fizycznej i koniunktury …
Jak zrobić, żeby moje dziecko otrzymało też owoce mojej pracy (tantiemy) …

Te i wiele innych pytań chodziły mi po głowie. Wiedziałam jedno – muszę sama poznać różne aspekty zarabiania, żeby móc pokazać różne alternatywy dziecku. O tym, którą wybierze – w odpowiednim czasie zadecyduje sam. Ale chcę żeby miał możliwość świadomego wyboru … ze znajomością wszystkich konsekwencji …




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz