Nie wiem co mnie dzisiaj podkusiło, co za czort … a tak
dobrze mi było, błogosławiona niewiedza. Od ponad miesiąca żadnej telewizji,
żadnych newsów, gazet, wiadomości na portalach informacyjnych. Pełne skupienie
na tym co ważne; Mój Mężczyzna, Ja i Maleństwo - nauka wspólnego życia,
budowanie harmonii, walka ze zmęczeniem, poznawanie się w trójkę … I dzisiaj
właśnie jakieś licho mnie podkusiło i wlazłam na portale informacyjne – a tam …
sami pewnie wiecie co :)
Jedna poraniła, druga zabiła, kolejna zagłodziła, ktoś
skatował … czy tylko mi się tak wydaje, czy większość wiadomości dotyczy
maltretowanych dzieci i niemowląt ?!
Właśnie karmiłam Młodego piersią, gdy trafiłam na opis
śmierci niespełna 3 miesięcznej Nadii. Czytałam i patrzyłam na swoje dziecko …
kurcze blade, nie jestem osobą, która łatwo się rozkleja, ale zestawienie informacji
o zakatowanej małej dziewczynce z widokiem spokojnie ssącego pierś mojego synka
podziałało natychmiast. Ciarki i dreszcze przeszły mnie na samą myśl, że
mogłoby coś się stać Młodemu…
Normalnie nie lubię emocji, zaciemniają obraz i nie
pozwalają na znajdowanie rozwiązań, ale trudno było wyłączyć uczucia. Znowu ta
nieodparta chęć cofnięcia czasu i pomocy niewinnemu maleństwu. Po chwili jednak
górę nad emocjami wziął zdrowy rozsadek i zaczęły się nasuwać pytania; dlaczego
nikt wcześniej nie zauważył dramatu dziecka, czy nie można było zapobiec, czy musi
się wydarzyć tragedia, żeby ktokolwiek otworzył oczy ?
Przyczyna czy skutek
Zastanawiam się, czy poza kolejnym chodliwym newsem,
artykułem, który napędzi czytelników, bo o takich tragediach się dużo i chętnie
mówi, ktoś ma zamiar zrobić coś z kolejnymi aktami przemocy wobec noworodków. I
nie myślę tu o karaniu rodziców, bo to życia dziecku nie zwróci, a o
zapobieganiu takim sytuacjom. Czy ktoś się zastanawia dlaczego rodzice tak
postąpili, jak można było temu zapobiec, może sami potrzebowali pomocy … Gdzie
leżała prawdziwa przyczyna śmierci małej dziewczynki…
Bo najłatwiej stwierdzić, że rodzice to zwyrodnialcy i wydać
wyrok skazujący. Tylko czy to coś zmieni? Czy naprawdę kary poskutkują
odstraszająco na kolejnych niedoświadczonych, niestabilnych emocjonalnie,
zdesperowanych rodziców? Może ta młoda kobieta nie znała innych metod na
uciszenie dziecka jak tylko bicie, może sama była bita i tak uciszana?
W tych wszystkich emocjonalnych doniesieniach o kolejnych
aktach przemocy zawsze brakuje mi informacji dlaczego dana osoba postąpiła w
tak okrutny sposób.
Poród to dopiero początek
Dużo się słyszy o polityce prorodzinnej ale jakoś nie widzę
większej pomocy dla świeżo upieczonych mam. I znowu nie mam na myśli pomocy
finansowej, tylko realnego wsparcia po porodzie i w pierwszych miesiącach wychowywania
dziecka.
W ciąży kobieta jest pod ciągłą opieką. W większości wypadków
jest w stanie całkiem dobrze, samodzielnie funkcjonować, a gdy ciąża jest
zagrożona to ma zapewnioną stałą opiekę lekarską. Do porodu jest przygotowywana
przez Szkoły Rodzenia. Przy porodzie również ma pomoc zarówno bliskich jak i położnych i
lekarzy … ale po wyjściu ze szpitala w większości wypadków jest pozostawiona
sama sobie i musi się borykać z zupełnie nową rzeczywistością, obolałym i
poranionym ciałem, huśtawką hormonów, ciągłym przemęczeniem, często problemami
w związku i opieką nad płaczącym noworodkiem. W większości przypadków nie jest
przygotowana na to co się dzieje po opuszczeniu szpitala.
Na dobra sprawę, żeby prowadzić samochód trzeba zdać więcej
egzaminów niż aby zostać rodzicem, co jest dużo bardziej wymagającym zajęciem. Paradoksem jest to, że aby adoptować dziecko należy
spełniać milion różnych bardziej lub mniej absurdalnych warunków, zaś rodzicem
może zostać każdy, nawet skrajnie nieodpowiedzialny osobnik.
Nie proponuję obowiązkowych egzaminów na rodziców, nie
zgłupiałam, ale czy nie można by wprowadzić jakiś zajęć dla przyszłych rodziców?
Czegoś co przygotuje na czekające ich wyzwania, zarówno psychicznie jak i „manualnie”.
Chodzi mi o umiejętność uspokajania płaczącego noworodka i radzenia sobie z tak
zwanymi „kolkami”. Coś więcej niż suche stwierdzenie „należy przeczekać”, bo
jak widać nie każdy jest w stanie przeczekać …
Chociaż patrząc na realia mam mało złudzeń, praca u podstaw
jest ciężka, żmudna i mało efektowna (nawet gdy efektywna). Lepiej podjąć jakieś
łatwe działania populistyczne, które dadzą kilka głosów więcej w kolejnej
kampanii wyborczej :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz