To już albo dopiero trzy tygodnie, tyle minęło od porodu i
tyle na świecie jest moje małe Cudo. To dużo i mało, zależy przez jaki pryzmat
spojrzeć. Z punktu widzenia nowych doświadczeń, wydarzeń, emocji, przeżyć itp.
to szmat czasu. Zdążyłam zweryfikować i lekko pozmieniać większość moich
dotychczasowych poglądów. I … zapomnieć o ciąży i porodzie.
Nie wierzyłam czytając opowieści i komentarze młodych matek,
które twierdziły, że o bólu podczas porodu szybko się zapomina gdy jest już po
wszystkim. Szczerze mówiąc patrząc wstecz, wydaje mi się, że oglądałam jakiś
film a nie byłam czynnym uczestnikiem zdarzeń. Z perspektywy czasu, poród –
którego się okropnie bałam, wspominam jako bardzo przyjemne wydarzenie. Nie
pamiętam bólu i niedogodności (no może troszkę, jak przez mgłę) za to bardzo żywe w pamięci są
przyjemne obrazy i doznania. Wsparcie Mojego Mężczyzny, pierwsze przytulenie
nagiego noworodka, słowa uznania położnych i lekarzy za udany i szybki poród.
Dr. House w akcji
Personel Szpitala w Wejherowie może zbyt wylewny nie jest,
tym bardziej cenne są miłe słowa. Jeszcze przed porodem twierdziłam, że nie zależy
mi na miłej obsłudze tylko kompetentnej – taki Doktor House byłby idealny przy
moim charakterku …
Pierwszy obchód po porodzie – wchodzi jakiś ważny lekarz,
domniemam ordynator, w obstawie pielęgniarek, z miną pana i władcy,
wszechmocnego i wszechwiedzącego. Od niechcenia mnie ogląda (nazywa się to
obchód ginekologiczny), pielęgniarki
odczytują z karty kolejne informacje; poród wczoraj w nocy, ochrona krocza … Wszechmocny od niechcenia rzuca „A to Pani tak ładnie rodziła” i wychodzi
…
Generalnie nie mam nic przeciwko takiemu traktowaniu, zdaję
sobie sprawę, że jestem nudnym przypadkiem dla lekarzy – nieprzyzwoicie zdrowe
i samo potrafi o siebie zadbać … Mam głęboką nadzieję, że Młody wda się w tym
zakresie we mnie i będzie równie nudny ;) Na razie idzie mu bardzo dobrze.
Na finiszu ciąży
Matka Natura muszę przyznać bardzo mądrze to sobie wymyśliła…
Cała ciąża przebiegała bardzo dobrze i do ostatniego miesiąca twierdziłam, że
ja nie chcę rodzić – bycie w ciąży jest stanem, który mi bardzo odpowiada,
wszyscy są mili i uczynni, mam dużo dodatkowych przywilejów, kilka ciekawych
propozycji, czuję się świetnie, wyglądam też nie najgorzej i Maleństwo łatwo
upilnować – nie płacze, nie krzyczy, jest grzeczne, spokojne i wszędzie z
mamusią ;)
Ostatni miesiąc jednak był już troszkę inny, nadal było miło
ale mogłam już mniej, brzuszek zaczął przeszkadzać, zmęczenie coraz bardziej
dawało się we znaki i przyszedł moment, kiedy już chciałam urodzić … i urodziłam.
Może tylko troszeczkę za wcześnie, takiego
maila dostałam podczas pobytu w szpitalu, aż żal że Maleństwo nie poczekało
jeszcze tygodnia:
"Piszę z propozycją udziału w nowym programie na TVN Style, który prowadzi znany fotograf Marcin Tyszka. Do jednego z odcinków o tematyce ciążowej poszukujemy Pani z mężem. Mąż/partner uczyłby się robić zdjęcia przyszłej mamie :) Nagranie mamy już w piątek w Warszawie, proszę o informacje czy byłaby Pani zainteresowana."
"Piszę z propozycją udziału w nowym programie na TVN Style, który prowadzi znany fotograf Marcin Tyszka. Do jednego z odcinków o tematyce ciążowej poszukujemy Pani z mężem. Mąż/partner uczyłby się robić zdjęcia przyszłej mamie :) Nagranie mamy już w piątek w Warszawie, proszę o informacje czy byłaby Pani zainteresowana."
I tak ominęła mnie niezła przygoda ...
Za to mam zdjęcia wykonane 24h przed porodem – ostatnia pamiątka
z brzuszkiem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz