niedziela, 8 września 2013

Ciąża, ciąża i po ciąży …

To już albo dopiero trzy tygodnie, tyle minęło od porodu i tyle na świecie jest moje małe Cudo. To dużo i mało, zależy przez jaki pryzmat spojrzeć. Z punktu widzenia nowych doświadczeń, wydarzeń, emocji, przeżyć itp. to szmat czasu. Zdążyłam zweryfikować i lekko pozmieniać większość moich dotychczasowych poglądów. I … zapomnieć o ciąży i porodzie. 

Nie wierzyłam czytając opowieści i komentarze młodych matek, które twierdziły, że o bólu podczas porodu szybko się zapomina gdy jest już po wszystkim. Szczerze mówiąc patrząc wstecz, wydaje mi się, że oglądałam jakiś film a nie byłam czynnym uczestnikiem zdarzeń. Z perspektywy czasu, poród – którego się okropnie bałam, wspominam jako bardzo przyjemne wydarzenie. Nie pamiętam bólu i niedogodności (no może troszkę,  jak przez mgłę) za to bardzo żywe w pamięci są przyjemne obrazy i doznania. Wsparcie Mojego Mężczyzny, pierwsze przytulenie nagiego noworodka, słowa uznania położnych i lekarzy za udany i szybki poród. 

Dr. House w akcji

Personel Szpitala w Wejherowie może zbyt wylewny nie jest, tym bardziej cenne są miłe słowa. Jeszcze przed porodem twierdziłam, że nie zależy mi na miłej obsłudze tylko kompetentnej – taki Doktor House byłby idealny przy moim charakterku … 

Pierwszy obchód po porodzie – wchodzi jakiś ważny lekarz, domniemam ordynator, w obstawie pielęgniarek, z miną pana i władcy, wszechmocnego i wszechwiedzącego. Od niechcenia mnie ogląda (nazywa się to obchód ginekologiczny),  pielęgniarki odczytują z karty kolejne informacje; poród wczoraj w nocy, ochrona krocza …  Wszechmocny od niechcenia rzuca „A to Pani tak ładnie rodziła” i wychodzi …

Generalnie nie mam nic przeciwko takiemu traktowaniu, zdaję sobie sprawę, że jestem nudnym przypadkiem dla lekarzy – nieprzyzwoicie zdrowe i samo potrafi o siebie zadbać … Mam głęboką nadzieję, że Młody wda się w tym zakresie we mnie i będzie równie nudny ;) Na razie idzie mu bardzo dobrze.

Na finiszu ciąży

Matka Natura muszę przyznać bardzo mądrze to sobie wymyśliła… Cała ciąża przebiegała bardzo dobrze i do ostatniego miesiąca twierdziłam, że ja nie chcę rodzić – bycie w ciąży jest stanem, który mi bardzo odpowiada, wszyscy są mili i uczynni, mam dużo dodatkowych przywilejów, kilka ciekawych propozycji, czuję się świetnie, wyglądam też nie najgorzej i Maleństwo łatwo upilnować – nie płacze, nie krzyczy, jest grzeczne, spokojne i wszędzie z mamusią ;)

Ostatni miesiąc jednak był już troszkę inny, nadal było miło ale mogłam już mniej, brzuszek zaczął przeszkadzać, zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki i przyszedł moment, kiedy już chciałam urodzić … i urodziłam. 

Może tylko troszeczkę za wcześnie, takiego maila dostałam podczas pobytu w szpitalu, aż żal że Maleństwo nie poczekało jeszcze tygodnia:
"Piszę z propozycją udziału w nowym programie na TVN Style, który prowadzi znany fotograf Marcin Tyszka. Do jednego z odcinków o tematyce ciążowej poszukujemy Pani z mężem. Mąż/partner uczyłby się robić zdjęcia przyszłej mamie :) Nagranie mamy już w piątek w Warszawie, proszę o informacje czy byłaby Pani zainteresowana."

I tak ominęła mnie niezła przygoda ...

Za to mam zdjęcia wykonane 24h przed porodem – ostatnia pamiątka z brzuszkiem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz