Polały się łzy me czyste,
rzęsiste,
Na me dzieciństwo sielskie,
anielskie,
Na moją młodość górną i durną...
Koniec rumakowania, oficjalnie stuknęła mi czterdziestka.
Jestem kobietą dojrzałą :(
Jak mi z tym?
Cholera, sama nie wiem. Niby nic się nie
zmieniło, a jednak. Czuję się stara, gruba, brzydka …
Dopadł mnie nawet kryzys
wieku średniego, na zakupach zamiast szpilek i sukienek przymierzałam conversy
i boyfriendy ;)
Patrzę wstecz i mam wrażenie, że nic nie osiągnęłam.
Wrażenie, że powinnam była więcej, mocniej, bardziej jakoś nie przestaje mnie
opuszczać.
To już nie czas robienia planów na przyszłość i mówienia, że
jeszcze wszystko przede mną.
To czas robienia podsumowań, bilansu zysków i strat.
Co
świat dostał ode mnie, co ja dostałam od świata?
Czy wykorzystałam swój czas
tak jak powinnam, czy dałam się bezmyślnie nieść losowi?
Po otrząśnięciu się z pierwszego szoku zaczęłam sobie
spokojnie myśleć o swoim życiu.
Czy jestem szczęśliwa – tak.
Czy jestem spełniona – tak.
Czy mam wspomnienia
do których warto wracać – tak.
Czy zrobiłam wszystko co chciałam – nie!!!!
Gdy patrzę wstecz to mam wrażenie, że przeżyłam kila różnych
wcieleń.
Te pierwsze są już teraz całkowicie obce, tak jakbym oglądała film z
jakąś dziwną aktorką w roli głównej.
Lokale nocne; podejrzane towarzystwo;
znajomi, których śmierć relacjonowana była na pierwszych stronach gazet …tak,
kiedyś chciałam poznać życie ze wszystkich możliwych stron … i poznawałam …
Wieczorem ostry makijaż i go-go dance, rano grzeczny
mundurek i wzorowa uczennica. Lubiłam skrajności i życie na krawędzi. Nadal
lubię ;)
Sporty, zawody, treningi – to kolejne wcielenie. Kto nie
maszeruje ten ginie, ciągle do przodu, przekraczanie własnych granic i
słabości. Czułam, że żyję …
Podróże, wyjazdy, poznawanie świata – pustkę po sporcie
można wypełnić na wiele sposobów …
Miłość, seks, pasja, namiętność – tego w życiu nie może
zabraknąć. Na tym polu nie ma kompromisów …
Praca, korporacja, kariera – powiało nudą, dałam się
wciągnąć w wyścig szczurów, straciłam rozeznanie co w życiu naprawdę się liczy.
Zamiast czerpać z życia pełnymi garściami zaczęłam gonić w kółko na
korporacyjnej karuzelce …
Dziecko i rodzina – tego się nie da opisać, to trzeba
przeżyć … to się nie miało prawa wydarzyć, ale się zdarzyło i jest
najpiękniejszym prezentem od losu jaki mogłam sobie wymarzyć. Nadaje sens
wszystkim dotychczasowym doświadczeniom i całej tej gonitwie za nie wiadomo
czym. Jest całym moim światem.
Długo planowałam huczne obchodzenie czterdziestych urodzin w jakimś cudnym zakątku świata.Co najmniej tak, jak świętowaliśmy 40 mojego drugiego męża w Tajlandii na rzece Kwai (KLIK).
Miał być Paryż, szaleństwa, zakupy, zwiedzanie i szampan. A potem pojawił się ON i wszystko inne straciło znaczenie.
Miał być Paryż, szaleństwa, zakupy, zwiedzanie i szampan. A potem pojawił się ON i wszystko inne straciło znaczenie.
Jechać bez Niego do Paryża? Nie dam rady.
Brać dziecko w podróż? Nie chcę go męczyć dla swojego
kaprysu.
No i czterdziestkę spędziłam w pewnym uroczym zakątku Polski.
Rozważnie i romantycznie wraz z tymi, których kocham i którzy starczają mi za
cały świat ….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz