niedziela, 1 grudnia 2013

Na basen z niemowlakiem

Zgodnie z planem, po ukończonym trzecim miesiącu życia i poprawnie przebytym drugim szczepieniu, Młody miał rozpocząć zajęcia na basenie. Trzeci miesiąc stuknął 17 listopada, sczepienie zaliczone 27 listopada, żadnych niepożądanych zdarzeń po drodze nie odnotowano, więc plan trzeba wykonać. ..

Woda dla malucha to podobno środowisko jak najbardziej naturalne i ma wyrobione poprawne odruchy po zanurzeniu się. Powszechnie uznaje się, że przygoda niemowlęcia z basenem to idealna formą aktywności. Pływanie to nie tylko zabawa, sposób spędzania wolnego czasu czy forma kontaktu z dzieckiem, okazuje się, że ruch w wodzie pobudza dzieci do rozwoju zarówno fizycznego, jak i psychicznego:
- stymuluje rozwój ruchowy, wpływając na koordynację ruchów, poprawiając ich płynność i estetykę
- stanowi wspaniałą gimnastykę dla mięśni i stawów, przez co dziecko rozwija się szybciej od rówieśników
- jest świetną zabawą, która dostarcza nowych wrażeń (dziecko odbiera bodźce, których nie dozna na lądzie)
- reguluje sposób oddychania dziecka
- rozwija jego zmysły oraz przyspiesza rozwój psychofizyczny
- wspomaga odporność na choroby
- rozwija więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem
- wpływa na rozwój emocjonalny, a „pływające” niemowlęta są bardziej odważne i pewne siebie
- wspiera proces rehabilitacji u dzieci, u których z problemami z układem kostno - stawowym czy kręgosłupem.

W przeciwieństwie do dorosłego maluch nie może sobie tak po prostu pójść na pierwszy lepszy  basen o dowolnej porze.

Najpierw trzeba wybrać odpowiedni basen, z zajęciami dla maluszków, ozonowaną wodą o odpowiedniej temperaturze  i zapleczem dostosowanym do dzieci. 

Potem ustalić dzień i godzinę, kiedy woda jest odpowiednio podgrzewana i bobasy mogą sobie pomoczyć się w komfortowych warunkach.

A na koniec, przed pójściem na basen trzeba wypełnić trochę papierków i dołączyć zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do zajęć.

Myśmy wybrali Basen u Jezuitów – blisko domu, świetne warunki, fajna kadra, czysto, miło i wszystko dla maluszków na miejscu – same zalety.

01 grudnia 2013 – tego dnia Nasze dziecię po raz pierwszy odwiedziło basen. I szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć, kto bardziej przeżył te odwiedziny, rodzice czy dziecko ;)

Na szczęście w godzinach dla bobasów są przewidziane szatnie rodzinne i MM mógł być cały czas z Nami, bo nie wiem jak dałabym sobie sama radę. Przyznaję się bez bicia, zestresowana byłam straszliwie. Nie wiedziałam jak Młody zareaguje, czy mu się spodoba, czy nie będzie za zimno … 

Pierwsze wyzwanie – wspólny prysznic. Młody przebrany w pieluchę do pływania wszedł razem ze mną pod prysznic. Nie wiedziałam jak zareaguje, w domu zawsze miał tylko spokojną kąpiel w swojej wanience. Ale wyglądał jakby to było dla Niego coś całkowicie naturalnego.
Ocho, pomyślałam sobie, dobry znak, może w wodzie też nie będzie tragedii.

Przejście na basen, charakterystyczny hałas, dużo dzieci - Młody owinięty w ręcznik kąpielowy nadal nie wykazywał żadnych objawów zaniepokojenia. Zaczęłam się trochę uspokajać … damy radę :)

Wejście do basenu – dziecko przejmuje instruktorka stojąca w wodzie, ja wskakuję do basenu i dostaję Młodego w ramiona. Dziecię zanurzone do połowy w wodzie zdaje się być całkiem zadowolone.

Ćwiczenia dla bobasów ( i rodziców) – instruktorka pokazuje kolejne ćwiczenia, które mają na celu oswoić dziecko z wodą. Niby nic trudnego ale mi ręce drżą i mdleją z emocji. Cały czas się boję, że dziecko wymsknie się z mokrych dłoni, że się zakrztusi wodą, przestraszy itp. Za wszelką cenę chcę mu tego oszczędzić chociaż widzę, że inne dzieci się nie przejmują wodą na buzi. Trzymam go zbyt sztywno, zbyt mocno, zbyt wysoko …  I w pewnym momencie uświadamiam sobie dlaczego tak bardzo się o Niego boję – moje własne traumatyczne przeżycia związane z pierwszymi próbami nauki pływania rzutują na to, jak traktuję Młodego i jego pobyt w wodzie.


Dawno, dawno temu, jako 3-4 letnie dziecko byłam na basenie, miałam się nauczyć pływać. Nauczycielem nie był instruktor, byłam z tatą, który sam otrzymawszy dosyć wymagające wychowanie, takie też i Nam serwował. Jego pomysł na naukę to wrzucić na głęboką wodę i albo się nauczy pływać albo się utopi. Odnosiło się to wszystkich dziedzin życia, ale na basenie było wykonane dosłownie. Kilkuletnie dziecko nie ma już odruchu zamykania buzi w wodzie, w efekcie zachłysnęłam się wodą, lekko podtopiłam i całkowicie straciłam zaufanie … Incydent ten dawno został zapomniany, w międzyczasie nauczyłam się bardzo dobrze pływać ( już z trenerem), zaliczyłam kilka szkolnych zawodów pływackich, zaczęłam nurkować itp. Okazuje się, że jednak podświadomość mocno trzyma takie przeżycia gdzieś w pamięci i uaktywniają się one w różnych momentach życia … Moje desperackie próby oszczędzenia Młodemu podobnych przeżyć były wywołane zupełnie podświadomie i były zupełnie zbędne …


Pomimo mojego niepomagania Młody zajęcia przeżył bardzo dzielnie, tylko pod koniec pokazując swoje niezadowolenie i zmęczenie.  Po wyjściu z wody został szybko otulony ręcznikiem i przeniesiony pod ciepły prysznic. Wspólne mycie nawet mu się spodobało :) Umytego bobasa przejął MM do wycierania, oliwkowania i ubierania, a ja mogłam zostać i rozkoszować się dłuuuuuuuuuuugim, spokojnym, gorącym prysznicem :)

Po tych wszystkich atrakcjach Młody dostał trochę ciepłego mleczka prosto z maminego cyca i … zupełnie odpłynął. Dziecka przez następne dwie godziny nie było wśród przytomnych tego  świata :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz