Zgodnie z planem, po ukończonym trzecim miesiącu życia i
poprawnie przebytym drugim szczepieniu, Młody miał rozpocząć zajęcia na
basenie. Trzeci miesiąc stuknął 17 listopada, sczepienie zaliczone 27
listopada, żadnych niepożądanych zdarzeń po drodze nie odnotowano, więc plan
trzeba wykonać. ..
Woda dla malucha to podobno środowisko jak najbardziej naturalne i ma
wyrobione poprawne odruchy po zanurzeniu się. Powszechnie uznaje się, że
przygoda niemowlęcia z basenem to idealna formą aktywności. Pływanie to nie
tylko zabawa, sposób spędzania wolnego czasu czy forma kontaktu z dzieckiem, okazuje
się, że ruch w wodzie pobudza dzieci do rozwoju zarówno fizycznego, jak i
psychicznego:
- stymuluje rozwój ruchowy, wpływając na koordynację ruchów,
poprawiając ich płynność i estetykę
- stanowi wspaniałą gimnastykę dla mięśni i stawów, przez co dziecko
rozwija się szybciej od rówieśników
- jest świetną zabawą, która dostarcza nowych wrażeń (dziecko odbiera
bodźce, których nie dozna na lądzie)
- reguluje sposób oddychania dziecka
- rozwija jego zmysły oraz przyspiesza rozwój psychofizyczny
- wspomaga odporność na choroby
- rozwija więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem
- wpływa na rozwój emocjonalny, a „pływające” niemowlęta są bardziej
odważne i pewne siebie
- wspiera proces rehabilitacji u dzieci, u których z problemami z
układem kostno - stawowym czy kręgosłupem.
W przeciwieństwie do dorosłego maluch nie może sobie tak po prostu pójść
na pierwszy lepszy basen o dowolnej
porze.
Najpierw trzeba wybrać odpowiedni basen, z zajęciami dla maluszków, ozonowaną wodą o odpowiedniej temperaturze i zapleczem dostosowanym do dzieci.
Potem ustalić dzień i godzinę, kiedy woda jest odpowiednio podgrzewana
i bobasy mogą sobie pomoczyć się w komfortowych warunkach.
A na koniec, przed pójściem na basen trzeba wypełnić trochę papierków i
dołączyć zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do zajęć.
Myśmy wybrali Basen u Jezuitów – blisko domu, świetne warunki, fajna
kadra, czysto, miło i wszystko dla maluszków na miejscu – same zalety.
01 grudnia 2013 – tego dnia Nasze dziecię po raz pierwszy
odwiedziło basen. I
szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć, kto bardziej przeżył te odwiedziny,
rodzice czy dziecko ;)
Na szczęście w godzinach dla bobasów są przewidziane szatnie rodzinne i MM mógł być cały czas z Nami,
bo nie wiem jak dałabym sobie sama radę. Przyznaję się bez bicia, zestresowana
byłam straszliwie. Nie wiedziałam jak Młody zareaguje, czy mu się spodoba, czy
nie będzie za zimno …
Pierwsze wyzwanie – wspólny prysznic. Młody przebrany w pieluchę do
pływania wszedł razem ze mną pod prysznic. Nie wiedziałam jak zareaguje, w domu
zawsze miał tylko spokojną kąpiel w swojej wanience. Ale wyglądał jakby to było
dla Niego coś całkowicie naturalnego.
Ocho, pomyślałam sobie, dobry znak, może w wodzie też nie będzie tragedii.
Przejście na basen, charakterystyczny hałas, dużo dzieci - Młody
owinięty w ręcznik kąpielowy nadal nie wykazywał żadnych objawów
zaniepokojenia. Zaczęłam się trochę uspokajać … damy radę :)
Wejście do basenu – dziecko przejmuje instruktorka stojąca w wodzie, ja
wskakuję do basenu i dostaję Młodego w ramiona. Dziecię zanurzone do połowy w
wodzie zdaje się być całkiem zadowolone.
Ćwiczenia dla bobasów ( i rodziców) – instruktorka pokazuje kolejne
ćwiczenia, które mają na celu oswoić dziecko z wodą. Niby nic trudnego ale mi
ręce drżą i mdleją z emocji. Cały czas się boję, że dziecko wymsknie się z mokrych
dłoni, że się zakrztusi wodą, przestraszy itp. Za wszelką cenę chcę mu tego
oszczędzić chociaż widzę, że inne dzieci się nie przejmują wodą na buzi. Trzymam
go zbyt sztywno, zbyt mocno, zbyt wysoko … I w pewnym momencie uświadamiam sobie dlaczego
tak bardzo się o Niego boję – moje własne traumatyczne przeżycia związane z
pierwszymi próbami nauki pływania rzutują na to, jak traktuję Młodego i jego
pobyt w wodzie.
Dawno, dawno temu, jako 3-4 letnie dziecko byłam na basenie, miałam się
nauczyć pływać. Nauczycielem nie był instruktor, byłam z tatą, który sam
otrzymawszy dosyć wymagające wychowanie, takie też i Nam serwował. Jego pomysł
na naukę to wrzucić na głęboką wodę i albo się nauczy pływać albo się utopi.
Odnosiło się to wszystkich dziedzin życia, ale na basenie było wykonane
dosłownie. Kilkuletnie dziecko nie ma już odruchu zamykania buzi w wodzie, w
efekcie zachłysnęłam się wodą, lekko podtopiłam i całkowicie straciłam
zaufanie … Incydent ten dawno został zapomniany, w międzyczasie nauczyłam się bardzo
dobrze pływać ( już z trenerem), zaliczyłam kilka szkolnych zawodów pływackich,
zaczęłam nurkować itp. Okazuje się, że jednak podświadomość mocno trzyma takie
przeżycia gdzieś w pamięci i uaktywniają się one w różnych momentach życia …
Moje desperackie próby oszczędzenia Młodemu podobnych przeżyć były wywołane
zupełnie podświadomie i były zupełnie zbędne …
Pomimo mojego niepomagania Młody zajęcia przeżył bardzo dzielnie, tylko
pod koniec pokazując swoje niezadowolenie i zmęczenie. Po wyjściu z wody został szybko otulony
ręcznikiem i przeniesiony pod ciepły prysznic. Wspólne mycie nawet mu się
spodobało :)
Umytego bobasa przejął MM do wycierania, oliwkowania i ubierania, a ja mogłam
zostać i rozkoszować się dłuuuuuuuuuuugim, spokojnym, gorącym prysznicem :)
Po tych wszystkich atrakcjach Młody dostał trochę ciepłego mleczka
prosto z maminego cyca i … zupełnie odpłynął. Dziecka przez następne dwie
godziny nie było wśród przytomnych tego
świata :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz