niedziela, 15 grudnia 2013

To już jest koniec, ale i początek

Koniec weekendu, koniec zimy, koniec roku. Wszystko co dobre szybko się kończy. Ale koniec jednego jest początkiem czegoś nowego, więc nie warto się smucić, nosy do góry, pierś do przodu i bierzemy życie takim jakie jest :)

Koniec weekendu

Głównym punktem niedzieli jak zwykle było wyjście na basen, tym razem troszkę zostało zoptymalizowane tak, żeby maksymalnie wykorzystać ten czas:

14:45 – MM wchodzi do wody i ma jakieś 20 minut na spokojne popływanie. Ja w tym czasie przebieram siebie i Młodego.
15:00 – z Młodym idziemy na basen. Tatuś już czeka w wodzie i odbiera słodki pakuneczek. Razem rozpoczynają zajęcia dla maluszków. Ja w tym czasie zaczynam pływać. Mam 30 minut na popływanie.
15:30 – wychodzimy razem z wody. Myjemy Młodego. MM bierze malucha na przewijak, osusza, przewija, ubiera. Ja biorę prysznic i się ubieram .
16:00 – przejmuję Młodego do ponoszenia, poprzytulania, nakarmienia. MM w tym czasie bierze prysznic i się ubiera.
16:30 – misja zakończona powodzeniem. Cała załoga bezpiecznie ewakuuje się w stronę domu. 

I w ten sposób oboje trochę popływaliśmy trochę pobyliśmy z Młodym. Robiąc kolejne nawrotki co jakiś czas zatrzymywałam się i podpływałam do Moich Mężczyzn,  żeby się nimi nacieszyć. Dobra wymówka na chwilkę odpoczynku , żeby odzyskać kondycję będę musiała się jeszcze trochę napocić.

Koniec zimy

No dobra jeszcze nie koniec, jeszcze całkiem sporo przed Nami. Ale po krótkim ataku Xawerego z białego puchu tylko wspomnienia zostały i Święta szykują się całkiem szare i ponure. Dobrze, że zostały zdjęcia z zeszłotygodniowego spaceru, bo patrząc za okno nie uwierzyłabym…

 Moje Maleństwo cały czas jeszcze na spacerach wygląda na kompletnie zdziwioną istotkę. Taką co zupełnie nie rozumie co się nagle stało ze słońcem i ciepłym powietrzem, które go przywitały na tym świecie :)


 Tam głęboko w środku wózka naprawdę kryje się dziecko. Nie zostawiliśmy po drodze, cały czas jest z Nami :)
 Bulwar nadmorski o każdej porze roku jest piękny. Jak ja się cieszę, że mamy tak blisko do tego miejsca. Cała praca to ubrać Młodego, wyprowadzić wózek z domu, wejść do windy, która jest towarowa i dwustronna, wyjechać z domu i po jakiś 5-7 minutach jestem na bulwarze :)

 A ta kaczucha Nas kompletnie zauroczyła :)

Na zakończenie wspominek filmik z październikowego spaceru w promieniach jesiennego słońca - to co Młody tak bardzo lubił :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz