piątek, 6 grudnia 2013

Suplementy diety, czy ja muszę łykać to świństwo?

Od kiedy pamiętam wystrzegam się wszelkich tabletek jak ognia. I to niezależnie od tego jak są nazywane; lekarstwa, witaminy, suplementy … 
 Przyczyna? Umiejętność czytania (ulotki dołączone do leków mówiące o możliwych skutkach ubocznych to istny cyrograf i wyrok na zdrowie), rozwinięta wyobraźnia i brak zaufania do koncernów farmaceutycznych, w których przecież pracują tylko ludzie, którzy tak jak i my popełniają błędy i grzechy. Na to nakłada się jeszcze taki mały drobiazg, mój organizm nie toleruje żadnej chemii i niezdrowego świństwa – rzygam jak kot. 

Jak się leczę? Wolę zapobiegać niż leczyć, więc jak przychodzi okres, gdzie podatność na wszelkiego typu niechcianych gości się zwiększa to serwuję sobie profilaktyczne oczyszczanie – silny organizm, który nie musi walczyć z toksynami poradzi sobie sam z drobnymi infekcjami. A jak już mnie dorwie to czosnek i cytryna wchodzą do akcji :) Ale nie o tym chciałam …

Za oknem zrobiła się aura iście zimowa więc sięgnęłam po swoją codzienną dawkę zdrowia i  … oniemiałam. Powyciągałam pudełeczka z suplementami, które łykam codziennie, to znaczy staram się robić to codziennie, bo u mnie to tak wygląda:
„Mój lekarz zwariował, przepisuje mi tabletki, które muszę łykać”,  jakby nie wystarczyło wykupić i włożyć do szuflady.
Nie zadziałają?  Dlaczego nie?
To niech ktoś wymyśli i opatentuje takie, które zadziałają z szuflady – wtedy to ja je mogę nawet kupować ;)

Wracając do tematu - nie wiem kiedy, ale tak niepostrzeżenie i całkiem podstępnie do mojej szafeczki z lekami wdarła się jakaś dzika liczba pojemników i ustawiła na półeczce „do codziennego zażywania”. 
 
Wszystko przez tych lekarzy … i ciążę …. Najpierw lekarz na początku ciąży kazał mi łykać kwas foliowy, który jak się potem okazało należy przyjmować również w czasie karmienia piersią. 

Potem w szkole rodzenia położna kazała zakupić wapń z magnezem, który należy przyjmować w czasie karmienia piersią. 

Potem doszedł kwas tłuszczowy omega-3, który podobno wspomaga rozwój mózgu dziecka – a kto chciałby dziecko z niedorozwiniętym mózgiem? 

A potem przestałam słuchać kogokolwiek i dokupować cokolwiek, bo więcej bym łykała niż jadła …

Problemem były faktycznie tabletki same w sobie – po tych aptecznych, które mają cudne otoczki, których składu wolę nie znać, naprawdę czuję się niefajnie. W trakcie ciąży i po niej stałam się jeszcze bardziej wyczulona na to, co zbyt bardzo od natury uciekło. Już kilka razy zdarzało mi się zażyć jakiś apteczny wynalazek, dzięki któremu miałam być silna, zdrowa i piękna i … zatrzymywać samochód na poboczu bo żołądek się zbuntował i za żadne skarby świata nie chciał zatrzymać w sobie tego co miało sprawić, że będę silna, piękna i zdrowa :(

Dosyć długo wzbraniałam się przed przyjmowaniem suplementów; wybrzydzałam, porównywałam, analizowałam i w końcu dałam szansę czemuś, co jak mnie zapewniano, jest jak najbardziej naturalne i nie zawiera chemii. 

Od ponad trzech miesięcy przyjmuję  suplementy Nutrilite i o dziwo czuję się świetnie, żadnych nudności i wymiotów, a paznokcie tak twarde i silne to jeszcze nigdy nie były :)

Rano wyciągam buteleczki i żwawo połykam po kolei:
-  wapń z magnezem – bo większość produktów w bogata w magnez raczej niewskazana podczas karmienia piersią, a zimą moje zapotrzebowanie na kefiry spada prawie do zera. Haczyk tkwi w proporcjach tych dwóch składników mineralnych. Nadmiar wapnia zmniejsza przyswajalność magnezu, natomiast brak magnezu zmniejsza przyswajalność wapnia…  A zdrowe kości chciałoby się mieć i swoje i dziecka :)

- kwas foliowy z żelazem – nie pamiętam po co, ale kazali więc łykam …

- omega-3 complex – z EPA i DHA, na prawidłowy rozwój mózgu dziecka i zmniejszenie ryzyka infekcji, alergii i astmy u dziecka. Chociaż jak tylko mogę (czyli jak znajdę w lodówce), to wcinam łososia robionego na parze

- Glukozaminę z boswellią – a to już tylko dla siebie. Zamiast corocznego biegania na fizykoterapię, żebym nadal mogła chodzić. Jak sobie odpuszczam fizykoterapię to dosyć szybko się okazuje, że pokonanie schodów w dół to przeszkoda nie do przejścia - kolana przestają się zginać albo jest to okupione dużym bólem. Na fizykoterapię jakoś czasu brak, a glukozamina na razie jest skuteczna – nadal chodzę i to z Młodym na ręku :)

I co ja tam na początku mówiłam, acha … bo generalnie to ja nie cierpię tabletek i suplementów diety …

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko tak an dobrą sprawę zależy od tego czy potrzebujemy suplementów bo na siłę ich również nie trzeba brać. Ja w swojej diecie i stosuję i mam się bardzo dobrze. Cieszy mnie to, że bez problemu mogę je zamówić w aptece https://apteline.pl/ i wtedy również szybko całe zamówienie jest realizowane.

    OdpowiedzUsuń