Od kiedy pamiętam wystrzegam się wszelkich tabletek jak
ognia. I to niezależnie od tego jak są nazywane; lekarstwa, witaminy,
suplementy …
Przyczyna? Umiejętność
czytania (ulotki dołączone do leków mówiące o możliwych skutkach ubocznych to
istny cyrograf i wyrok na zdrowie), rozwinięta wyobraźnia i brak zaufania do
koncernów farmaceutycznych, w których przecież pracują tylko ludzie, którzy tak
jak i my popełniają błędy i grzechy. Na to nakłada się jeszcze taki mały
drobiazg, mój organizm nie toleruje żadnej chemii i niezdrowego świństwa –
rzygam jak kot.
Jak się leczę? Wolę zapobiegać niż leczyć, więc jak
przychodzi okres, gdzie podatność na wszelkiego typu niechcianych gości się
zwiększa to serwuję sobie profilaktyczne oczyszczanie – silny organizm, który
nie musi walczyć z toksynami poradzi sobie sam z drobnymi infekcjami. A jak już
mnie dorwie to czosnek i cytryna wchodzą do akcji :) Ale nie o tym chciałam …
Za oknem zrobiła się aura iście zimowa więc sięgnęłam po
swoją codzienną dawkę zdrowia i …
oniemiałam. Powyciągałam pudełeczka z suplementami, które łykam codziennie, to
znaczy staram się robić to codziennie, bo u mnie to tak wygląda:
„Mój lekarz zwariował, przepisuje mi tabletki, które muszę
łykać”, jakby nie wystarczyło wykupić i
włożyć do szuflady.
Nie zadziałają? Dlaczego nie?
To niech ktoś wymyśli i opatentuje takie, które zadziałają z
szuflady – wtedy to ja je mogę nawet kupować ;)
Wracając do tematu - nie wiem kiedy, ale tak niepostrzeżenie
i całkiem podstępnie do mojej szafeczki z lekami wdarła się jakaś dzika liczba pojemników
i ustawiła na półeczce „do codziennego zażywania”.
Wszystko przez tych lekarzy … i ciążę …. Najpierw lekarz na
początku ciąży kazał mi łykać kwas foliowy, który jak się potem okazało należy
przyjmować również w czasie karmienia piersią.
Potem w szkole rodzenia położna kazała zakupić wapń z
magnezem, który należy przyjmować w czasie karmienia piersią.
Potem doszedł kwas tłuszczowy omega-3, który podobno
wspomaga rozwój mózgu dziecka – a kto chciałby dziecko z niedorozwiniętym
mózgiem?
A potem przestałam słuchać kogokolwiek i dokupować
cokolwiek, bo więcej bym łykała niż jadła …
Problemem były faktycznie tabletki same w sobie – po tych
aptecznych, które mają cudne otoczki, których składu wolę nie znać, naprawdę
czuję się niefajnie. W trakcie ciąży i po niej stałam się jeszcze bardziej
wyczulona na to, co zbyt bardzo od natury uciekło. Już kilka razy zdarzało mi się zażyć jakiś apteczny wynalazek, dzięki któremu miałam być silna, zdrowa i
piękna i … zatrzymywać samochód na poboczu bo żołądek się zbuntował i za żadne
skarby świata nie chciał zatrzymać w sobie tego co miało sprawić, że będę
silna, piękna i zdrowa :(
Dosyć długo wzbraniałam się przed przyjmowaniem suplementów; wybrzydzałam, porównywałam,
analizowałam i w końcu dałam szansę czemuś, co jak mnie zapewniano, jest jak
najbardziej naturalne i nie zawiera chemii.
Od ponad trzech miesięcy przyjmuję suplementy Nutrilite i o dziwo czuję się
świetnie, żadnych nudności i wymiotów, a paznokcie tak twarde i silne to
jeszcze nigdy nie były :)
Rano wyciągam buteleczki i żwawo połykam po kolei:
- wapń z magnezem – bo większość produktów w bogata w magnez
raczej niewskazana podczas karmienia piersią, a zimą moje zapotrzebowanie na
kefiry spada prawie do zera. Haczyk tkwi w proporcjach tych dwóch składników
mineralnych. Nadmiar wapnia zmniejsza przyswajalność magnezu, natomiast brak
magnezu zmniejsza przyswajalność wapnia… A zdrowe kości chciałoby się mieć i swoje i
dziecka :)
- kwas foliowy z żelazem – nie pamiętam po co, ale kazali
więc łykam …
- omega-3 complex – z EPA i DHA, na prawidłowy rozwój mózgu
dziecka i zmniejszenie ryzyka infekcji, alergii i astmy u dziecka. Chociaż
jak tylko mogę (czyli jak znajdę w lodówce), to wcinam łososia robionego na
parze
- Glukozaminę z boswellią – a to już tylko dla siebie.
Zamiast corocznego biegania na fizykoterapię, żebym nadal mogła chodzić. Jak
sobie odpuszczam fizykoterapię to dosyć szybko się okazuje, że pokonanie
schodów w dół to przeszkoda nie do przejścia - kolana przestają się zginać albo
jest to okupione dużym bólem. Na fizykoterapię jakoś czasu brak, a glukozamina
na razie jest skuteczna – nadal chodzę i to z Młodym na ręku :)
I co ja tam na początku mówiłam, acha … bo generalnie to ja nie
cierpię tabletek i suplementów diety …
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWszystko tak an dobrą sprawę zależy od tego czy potrzebujemy suplementów bo na siłę ich również nie trzeba brać. Ja w swojej diecie i stosuję i mam się bardzo dobrze. Cieszy mnie to, że bez problemu mogę je zamówić w aptece https://apteline.pl/ i wtedy również szybko całe zamówienie jest realizowane.
OdpowiedzUsuń