Dziecko jest towarzyskie, wszystkim się interesuje, chętnie nawiązuje kontakt za pomocą gaworzenia i oddaje się obserwacji świata wokół siebie. Jednym słowem, oczarowuje wszystkich znajdujących się w promieniu 3 metrów. Czyż czteromiesięczne dzieci nie są przemiłym towarzystwem?
Powyższe wyczytałam w książce „Pierwszy rok życia dziecka” i musiałam zacytować. Dokładnie cztery miesiące temu, 17 sierpnia, o godzinie 22:20 powitaliśmy na świecie Nasze maleństwo, które teraz już wcale takie małe nie jest. Powyższy fragment dosyć dobrze oddaje charakter czteromiesięczniaka. Może pominięte zostało kilka drobiazgów takich jak to, że zaczyna się ślinić, więc wszystko co jest w zasięgu jego buzi jest całkowicie mokre; rękawki ubranek, pościel, kocyki, ręka rodzica itp.
Do tego zaczyna mieć swoje zdanie, a to Nasze szczęście wyraża je całkiem dobitnie i w dodatku odkrył, że potrafi krzyczeć. Krzyczy więc na wiszące misie przy łóżeczku, bo nie chcą się dać włożyć do buzi, krzyczy na zwierzątka przy bujaku bo im się należy, krzyczy na hipopotama na macie gdy leży na brzuszku. Na rodziców się jeszcze nie odważył, to znaczy próbował ale zaczęłam go przedrzeźniać i też krzyczeć – zdziwiona mina dziecka była boska :)
Głośny śmiech czteromiesięczniaka jest faktycznie zaraźliwy. Uśmiechy były przesłodkie, ale jak się głośno zaśmieje całym sobą, z głębi małego gardełka, to dzień staje się piękny :)
Przekomiczne jest, gdy próbuje sam siadać i się denerwuje, że zbyt wątłe ciałko nie trzyma dużej głowy i sam nie daje rady się ruszyć. Podciągany za rączki do pozycji siedzącej już ładnie trzyma główkę w jednej linii z tułowiem i podtrzymywany uwielbia siedzieć i „rozmawiać” albo obserwować świat. Ogólnie czasami mam wrażenie, że denerwuje go jego własne ciałko, które wcale nie chce jeszcze współpracować i wykonywać poleceń ;)
Grzechotki i zabawki a i owszem, chwyta i … od razu trafiają do małej buźki, zresztą tak samo jak palce rodziców.
A dzisiaj pokazał mi nową sztuczkę. Karmiłam sobie Młodego spokojnie rozmawiając przy okazji z Moim Mężczyzną, który robił kolację dla dwojga. W pewnym momencie poczułam całkiem mocny ból piersi. Spoglądam, a tu mój łobuziak szelmowsko patrzy mi się w oczy, buzia uśmiechnięta a mała piąstka (z nieobciętymi pazurkami) jest zaciśnięta na skórze mojej piersi. Skubany szczypał mnie, żebym zajęła się tylko Nim, a nie rozpraszała rozmową !!! Każda próba rozmowy się tak kończyła – całkiem boleśnie. Karmienie nie jest już takie spokojne – Młody pilnuje swojego, cała uwaga musi być skupiona na Nim.
Dzięki cioci Asi Młody może czytać swoje pierwsze, czarno-białe, kontrastowe książeczki :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz