Matka chciała, planowała, troszkę czekała ale się też bała.
W ostatniej chwili nawet odwołać próbowała, ale w końcu się zdecydowała –
idziemy na imprezę sylwestrową i porzucamy Młodego z Babcią. Miało być pięknie
i szampańsko … wyszło też pięknie ale inaczej …
Na początek dnia uderzenie obuchem w głowę. Pobudka,
śniadanie, MM wychodzi do pracy … po chwili telefon i informacja, która mnie
znokautowała. Ktoś w nocy zdemolował samochód (ten nowy, którym się raptem
tydzień cieszyliśmy). Czysty akt wandalizmu, wyrwany grill, uszkodzony błotnik
i maska. Nic, co mogło by wskazywać na chęć uzyskania korzyści materialnych, po
prostu jakieś szczeniaki miały ochotę coś zepsuć. Prać i patrzeć czy równo
puchnie, albo ręce przy łokciach …
Uspokoiłam się, ochłonęłam, wyprowadziłam Młodego na spacer
i zaczęłam przygotowania do wieczornego wyjścia. Kiedyś zajęło by mi to jakieś
dwa dni; peelingi, olejki, masaże, manicure, pedicure, włosy, maseczki, makijaż,
nabycie kreacji, dobranie biżuterii itp. Bycie matką zobowiązuje, przygotowania
zostały zredukowanie do szybkiego prysznica i lekkiego makijażu oraz wyciągnięcia
czegoś z garderoby -2 h i po krzyku ;)
To znaczy przygotowania zajęły dużo więcej, ale nie
obejmowały standardowych czynności sprzed okresu macierzyństwa. Było
rozmrażanie mleka, wyparzanie butelek, przygotowanie podgrzewacza, karmienie i
przewijanie Młodego i długie, czułe pożegnania z brzdącem pozostawianym pod
opieką Babci.
Plan był prosty, Babcia zostaje z Młodym u Nas w domu, my
idziemy na Sylwestra do pobliskiego lokalu (mieszkanie w Centrum ma zalety).
Jeśli wystąpią jakieś problemy Babcia dzwoni i my się zjawiamy w domu. Dwie
noce wcześniej sprawdziłam – Młody potrafił zasypiać bez obecności cyca,
wprawdzie nie w swoim łóżeczku, ale w wózku szło mu znakomicie. Zresztą Babcia
jest mistrzynią w usypianiu. Jak ostatnio wyrwaliśmy się na firmową kolację
Wigilijną to przez całe 3h utrzymywała dziecko w stanie snu – mi się udaje góra
30 minut!!!
Młody wprawdzie ostatnio mleko z butelki ciągnął jak miał 4-5
dni, ale przecież to nie takie trudne! Wprawdzie jak spróbowałam mu podsunąć
butelkę z mlekiem zamiast cyca to spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale
drugiego dnia prób już wziął łaskawie dwa łyki … może się uda … no i Babcia ma
duże doświadczenie, trójka dzieci wykarmiona i trzeci wnuk … co mogło by się
wydarzyć …
Miałam trochę trudności rozstać się ze smykiem, ale w końcu
się udało. 9:00 pojawiliśmy się z zaproszeniem w lokalu i rozpoczęliśmy świętowanie.
Kolacja, przystawki, ciacha, tańce, hulanki, swawola. MM nawet pozwolił mi usta
zamoczyć w swojej whisky :) Z szampanem czekaliśmy do północy.
Około 23:00
podczas przerwy pomiędzy tańcami, chcieliśmy wykonać kontrolny telefon do Babci.
Po wyciągnięciu aparatu osłupieliśmy – 20 nieodebranych połączeń, przecież od
ostatniej kontroli telefonu pląsaliśmy tylko 30 minut!
Kolejne połączenie odebrałam i akcja zaczęła się toczyć
błyskawicznie. W słuchawce usłyszałam przerażony głos Babci a w tle rozpaczliwy
płacz Młodego. Moja mina i reakcja musiały być równie rozpaczliwe, bo MM od
razu poleciał po Nasze rzeczy w międzyczasie próbując mnie uspokoić i poskładać
– niestety na wołanie o pomoc Młodego reaguję bardzo emocjonalnie. Do domu
prawie biegliśmy. Jeszcze przed wyjściem na imprezę, żartowałam że wezmę
adidasy na zmianę, żeby szybciej biec do dziecka. Niestety nie zrobiłam tego, a
bieg na wysokim obcasie skończył się okropnymi pęcherzami na podbiciu – obcasy włożę
najprędzej za tydzień :(
Pod domem nasłuchuję – cisza, wchodzimy na klatkę – cisza,
podchodzimy do drzwi – cisza, wchodzimy do mieszkania – cisza. To było jeszcze
bardziej niepokojące niż głośny płacz – powykańczali się czy co???
W sypialni znaleźliśmy Babcię z Młodym na ręku, który się
cichutko wtulał w jej ramiona. Na nasz widok wesoło zakwilił i się ślicznie
uśmiechnął, tak po swojemu. Nie muszę dodawać, że od wejścia robiłam striptiz godny
Demi Moore, gubiąc kolejne części
garderoby, tak żeby w sypialni znaleźć się już gotowa do karmienia
zrozpaczonego Młodego. Oczywiście Młody nie do końca był zainteresowany
karmieniem, sama Nasza obecność już mu w zupełności wystarczała. Trochę possał
cyca, pomemlał i tylko się uśmiechał i promieniał szczęściem, że wszyscy są
wokół Niego. Mały terrorysta!!!
Babcia później zdradziła sekret uspokojenia Młodego, dała mu
się wessać w swoje ramię. A ta mała pijawka zrobiła to z taką siłą, że
zostawiła na pamiątkę kilka brzydkich krwiaków. Butelkę oczywiście potraktował jako wroga numer jeden i każda próba nakarmienia kończyła się przeraźliwym płaczem.
Summa summarum wyszło i tak całkiem miło. To była wprawdzie
najdroższa kolacja i tańce ever, ale Nowy Rok powitaliśmy tak jak chcieliśmy i
powinniśmy – rodzinnie, w trójkę i Babcią jako premia :)
Szczęśliwego Nowego Roku!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz