środa, 1 stycznia 2014

Szczęśliwego Nowego Roku, czyli jak Matka chciała zaszaleć

Matka chciała, planowała, troszkę czekała ale się też bała. W ostatniej chwili nawet odwołać próbowała, ale w końcu się zdecydowała – idziemy na imprezę sylwestrową i porzucamy Młodego z Babcią. Miało być pięknie i szampańsko … wyszło też pięknie ale inaczej …


Na początek dnia uderzenie obuchem w głowę. Pobudka, śniadanie, MM wychodzi do pracy … po chwili telefon i informacja, która mnie znokautowała. Ktoś w nocy zdemolował samochód (ten nowy, którym się raptem tydzień cieszyliśmy). Czysty akt wandalizmu, wyrwany grill, uszkodzony błotnik i maska. Nic, co mogło by wskazywać na chęć uzyskania korzyści materialnych, po prostu jakieś szczeniaki miały ochotę coś zepsuć. Prać i patrzeć czy równo puchnie, albo ręce przy łokciach … 

Uspokoiłam się, ochłonęłam, wyprowadziłam Młodego na spacer i zaczęłam przygotowania do wieczornego wyjścia. Kiedyś zajęło by mi to jakieś dwa dni; peelingi, olejki, masaże, manicure, pedicure, włosy, maseczki, makijaż, nabycie kreacji, dobranie biżuterii itp. Bycie matką zobowiązuje, przygotowania zostały zredukowanie do szybkiego prysznica i lekkiego makijażu oraz wyciągnięcia czegoś z garderoby -2 h i po krzyku ;)

To znaczy przygotowania zajęły dużo więcej, ale nie obejmowały standardowych czynności sprzed okresu macierzyństwa. Było rozmrażanie mleka, wyparzanie butelek, przygotowanie podgrzewacza, karmienie i przewijanie Młodego i długie, czułe pożegnania z brzdącem pozostawianym pod opieką Babci. 

Plan był prosty, Babcia zostaje z Młodym u Nas w domu, my idziemy na Sylwestra do pobliskiego lokalu (mieszkanie w Centrum ma zalety). Jeśli wystąpią jakieś problemy Babcia dzwoni i my się zjawiamy w domu. Dwie noce wcześniej sprawdziłam – Młody potrafił zasypiać bez obecności cyca, wprawdzie nie w swoim łóżeczku, ale w wózku szło mu znakomicie. Zresztą Babcia jest mistrzynią w usypianiu. Jak ostatnio wyrwaliśmy się na firmową kolację Wigilijną to przez całe 3h utrzymywała dziecko w stanie snu – mi się udaje góra 30 minut!!!

Młody wprawdzie ostatnio mleko z butelki ciągnął jak miał 4-5 dni, ale przecież to nie takie trudne! Wprawdzie jak spróbowałam mu podsunąć butelkę z mlekiem zamiast cyca to spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale drugiego dnia prób już wziął łaskawie dwa łyki … może się uda … no i Babcia ma duże doświadczenie, trójka dzieci wykarmiona i trzeci wnuk … co mogło by się wydarzyć …

Miałam trochę trudności rozstać się ze smykiem, ale w końcu się udało. 9:00 pojawiliśmy się z zaproszeniem w lokalu i rozpoczęliśmy świętowanie. Kolacja, przystawki, ciacha, tańce, hulanki, swawola. MM nawet pozwolił mi usta zamoczyć w swojej whisky :)  Z szampanem czekaliśmy do północy. 
Około 23:00 podczas przerwy pomiędzy tańcami, chcieliśmy wykonać kontrolny telefon do Babci. Po wyciągnięciu aparatu osłupieliśmy – 20 nieodebranych połączeń, przecież od ostatniej kontroli telefonu pląsaliśmy tylko 30 minut! 

Kolejne połączenie odebrałam i akcja zaczęła się toczyć błyskawicznie. W słuchawce usłyszałam przerażony głos Babci a w tle rozpaczliwy płacz Młodego. Moja mina i reakcja musiały być równie rozpaczliwe, bo MM od razu poleciał po Nasze rzeczy w międzyczasie próbując mnie uspokoić i poskładać – niestety na wołanie o pomoc Młodego reaguję bardzo emocjonalnie. Do domu prawie biegliśmy. Jeszcze przed wyjściem na imprezę, żartowałam że wezmę adidasy na zmianę, żeby szybciej biec do dziecka. Niestety nie zrobiłam tego, a bieg na wysokim obcasie skończył się okropnymi pęcherzami na podbiciu – obcasy włożę najprędzej za tydzień :(

Pod domem nasłuchuję – cisza, wchodzimy na klatkę – cisza, podchodzimy do drzwi – cisza, wchodzimy do mieszkania – cisza. To było jeszcze bardziej niepokojące niż głośny płacz – powykańczali się czy co???

W sypialni znaleźliśmy Babcię z Młodym na ręku, który się cichutko wtulał w jej ramiona. Na nasz widok wesoło zakwilił i się ślicznie uśmiechnął, tak po swojemu. Nie muszę dodawać, że od wejścia robiłam striptiz godny  Demi Moore, gubiąc kolejne części garderoby, tak żeby w sypialni znaleźć się już gotowa do karmienia zrozpaczonego Młodego. Oczywiście Młody nie do końca był zainteresowany karmieniem, sama Nasza obecność już mu w zupełności wystarczała. Trochę possał cyca, pomemlał i tylko się uśmiechał i promieniał szczęściem, że wszyscy są wokół Niego. Mały terrorysta!!!

Babcia później zdradziła sekret uspokojenia Młodego, dała mu się wessać w swoje ramię. A ta mała pijawka zrobiła to z taką siłą, że zostawiła na pamiątkę kilka brzydkich krwiaków. Butelkę oczywiście potraktował jako wroga numer jeden i każda próba nakarmienia kończyła się przeraźliwym płaczem.


Summa summarum wyszło i tak całkiem miło. To była wprawdzie najdroższa kolacja i tańce ever, ale Nowy Rok powitaliśmy tak jak chcieliśmy i powinniśmy – rodzinnie, w trójkę i Babcią jako premia :)

 Szczęśliwego Nowego Roku!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz