Matka dostała dzisiaj burę i przyrzekła natychmiastową
poprawę. Matce prawdę mówiąc się należało i to należało się już dawno. Ale
jakoś do tej pory miała taryfę ulgową i mnóstwo racjonalnych wymówek. Dopiero
naga prawda musiała pięścią między oczy uderzyć, żebym przyznała się do
popełnianych grzeszków i zechciała je naprawić.
Zupełnie jak z alkoholikiem, on nigdy nie pije, a jeżeli już,
to ma zawsze dobre alibi i usprawiedliwienie dla kolejnego kieliszka. Tak samo
było ze mną jeśli chodzi o czekoladę. Czekolada codziennie być musiała i
koniec.
Już w połowie ciąży zaczęłam sobie folgować, bo wyniki
świetne, bo waga nie idzie do góry, bo przecież nie mam innych zachcianek, bo i
tak dodatkowej fałdki nie widać. I właśnie się tej fałdki teraz pozbyć nie mogę:(
Ale nie o fałdkę tu chodzi, to drobiazg. Zaczęłam żreć, tak
żreć bo tego już jedzeniem nazwać nie można, słodycze. I to nie byle jakie
słodycze, czekolada codziennie być musi. Bez tabliczki czekolady dzień nie może
się na dobre zacząć a tym bardziej zakończyć. W ciąży były lody + czekolada, w
połogu były ciasta tortowe + czekolada, teraz została już tylko czekolada. Resztę
jestem w stanie kontrolować a tego czarnego diabelstwa nie :(
No i się stało to co się stać musiało, Młody zaczął odczuwać
moją niesubordynację żywieniową. Jakiś czas temu wyskoczyły mu na buzi brzydkie
plamy, które niestety z czasem były tylko brzydsze i większe. Wyrok
potwierdzony przez dwie lekarki – alergia pokarmowa. OK, jak alergia pokarmowa to trzeba
wprowadzić dietę eliminacyjną i wyeliminować z jadłospisu produkty będące
alergenami – nic prostszego, Matka sobie pomyślała … i przystąpiła do dzieła.
Na śniadanie zamiast mieszanki musli z owocami i jogurtem
został wprowadzony chleb z szynką, żeby wyeliminować ewentualne orzechy. Mleko i
przetwory mleczne również dostały zakaz wstępu do domu, tak na wszelki wypadek.
Cytrusom powiedziałam stanowcze NIE!
Okazuje się jednak, że moja silna wola robi ze mną co chce a
świadomość to wypiera. Mleko w domu nie – ale na mieście tylko kawa z mlekiem,
orzechy w musli nie – ale pyszny tort bezowy z masą orzechową został
skonsumowany prawie w całości. No i czekolada, całkowicie i zupełnie
zanegowałam jej rolę jako alergenu i nadal wcinałam nieprzyzwoite ilości
dziwiąc się czemu moje dziecię ma coraz bardziej wysypana i oszpeconą swoją
śliczną twarzyczkę :(
A najgorsze jest to, że kiedyś, dawno temu, gdy
przygotowywałam się do zawodów fitness byłam w stanie utrzymać rygorystyczną
dietę przez dłuższy czas. Teraz, gdy chodzi o dobro dziecka nagle zaczynam mieć
problemy z odmówieniem sobie drobnych przyjemności.
Po wyjściu od lekarki miałam mocne postanowienie, zaczynam
naprawdę kontrolować to co jem. Buźka Młodego w końcu musi być znowu śliczna.
Po czym poszliśmy na śniadanie, a ja zamówiłam … naleśniki z polewą czekoladową
. Szkoda słów :(
Idę do kuchni wyrzucić czekoladę … może jej nie zjem w
drodze do kosza …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz