wtorek, 5 listopada 2013

Ach śpij Kochanie …

No i masz Babo placek. W pocie czoła i znoju nauczyliśmy się jak spowijać i usypiać noworodka, żeby spał słodko całą noc i nie miewał kolek wykańczających całą rodzinę. I ledwie poczuliśmy się pewnie i stabilnie na tym gruncie to realia uległy zmianie. Dziecię stwierdziło, że już dojrzało do przejścia do kolejnego etapu. Podręczniki twierdziły, że do trzeciego miesiąca będziemy mieli do czynienia z mało rozumiejącym noworodkiem, który potrzebuje warunków zbliżonych do tych dobrze znanych z brzuszka mamy i którego nie można zepsuć ciągłym noszeniem na rękach …

Młody jednak chyba nie czytał tych samych podręczników co rodzice i nie bardzo chce się stosować. Skończył dwa miesiące i stwierdził, że jest już na tyle duży, że nie potrzebuje spowijania do spania. Do tej pory spowijanie go znacząco odprężało i szybciej usypiał, przestawał być nerwowy, kończyło się machanie rączkami i samoonakręcanie, kończyły się kolkowe płacze i na twarzyczce gościł wyraz błogości. Od jakiegoś tygodnia jednak coś się zmieniło. Po kąpieli mam szczęśliwe i roześmiane dziecię, które na widok kocyka do spowijania zaczyna być nerwowe i wyraża jasno swoje niezadowolenie. W trakcie spowijania zaczyna się płacz i lamentowanie, że krzywdę robimy a po spowiciu robi wszystko, żeby się wydostać z kokonika i kompletnie nie ma zamiaru grzecznie zasnąć. 

Ostatnio Młody usnął dopiero w moich ramionach – nie spowity, bez kocyka. Nosiłam go mocno przytulonego do siebie, aż się całkiem uspokoił a po chwili zasnął. Położyłam się na wysoko ułożonych poduszkach trzymając go nadal w ramionach. Tak przespał na mnie kilka godzin, po czym położony obok spał całą noc z Nami w łóżku i obudził się rano szczęśliwy i zadowolony. 

Troski i niepokoje początkującej Matki

Muszę się przyznać, że cały czas, przy wszystkich czynnościach towarzyszy mi niepokój, czy to co robię, robię właściwie … czy już nie zepsułam dziecka, czy to że ma problemy z zasypianiem to moja wina, czy nie za często karmię, czy nie za rzadko przewijam, czy powinien spać z Nami w łóżku, itd., itp. …

Spowijanie miało na celu uspokoić rozlatane rączki i nóżki dziecka, których nie potrafił kontrolować i nie miał świadomości, że to jego własne kończyny. Obecnie Młody zdecydowanie ma już świadomość własnych kończyn i jest w stanie kontrolować swoje rączki. No czasami jeszcze zdarza się, ze przez przypadek zdzieli się w głowę swoją rączką ale przeważnie wie co z nimi robić. Leży, liczy paluszki, ogląda dłonie, łapie grzechotkę, używa kciuka jako smoczka i jest tymi czynnościami zdecydowanie zafascynowany :)
 
Bądź Babo mądra i pisz wiersze – spowijać czy nie spowijać? Robię przysługę dziecku czy krzywdę? Nosić na rękach czy odkładać do łóżeczka i czekać aż zaśnie? 

Czytałam, że należy wprowadzać rytuały i przyzwyczajać dziecko do samodzielnego zasypiania we własnym łóżeczku. Brzmi dobrze – ale jak to wykonać. Na razie wieczór to rosyjska ruletka, czasami Młody zaśnie bez problemu, czasami nie. Próbuję znaleźć jakieś zależności, ale średnio mi to wychodzi. Może jakiś naukowiec z doświadczeniem w badaniach laboratoryjnych i analizach z wieloma zmiennymi mógłby tu coś więcej wskórać … ja się poddałam i  … zostawiam wieczorne usypianie Młodego Mojemu Mężczyźnie :)


Jakoś MM wykazuje więcej konsekwencji i pomimo czynnego oporu dziecka spowije, uspokoi i odłoży do łóżeczka celem samodzielnego zaśnięcia – i o dziwo w sumie Młody po chwilowym buncie grzecznie zasypia.

Jeśli ja muszę w ciągu dnia sprawić, żeby Młody zasnął to dosyć szybko się łamię i dziecię kończy albo w moich ramionach albo przy cycu, gdzie słodko zasypia a ja nie ruszam się przez czas jego drzemki ( i też drzemię). Czy już go zepsułam czy jeszcze nie? Nie mam pojęcia, ale strasznie trudno jest mi odmówić sobie tej przyjemności bycia z Młodym i czucia małego, ciepłego ciałka na sobie. Zresztą – dziecko strasznie szybko rośnie i ani się obejrzę jak już nie będzie chciał cyca, przytulanek i wspólnego zasypiania – korzystam póki mogę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz