środa, 30 października 2013

Myślenie jednak boli…


Miałam już nie poruszać takich tematów, miałam się nie denerwować, miałam się skupić na samych pozytywnych myślach i odejść od tematów bazujących na wywoływaniu negatywnych emocji, tematów które nie wprowadzają nic konstruktywnego, a tylko wywołują ujadanie sfory …
Ale nie dam rady, jak z siebie tego nie wyrzucę „na papier” to znowu wieczór będzie do tyłu, a mam w planach skupić się na przyjemnych stronach życia …

Na fb Dorota Zawadzka udostępniła link do artykułumówiącego o znalezieniu małej dziewczynki w bagażniku samochodu, w którym prawdopodobnie żyła od urodzenia. Sam fakt mocno poruszający tak jak i stan tej dziewczynki oraz świadomość tego, co musiała przejść. 

Ale jak zwykle najciekawsze są komentarze … Rzesza świecie oburzonych może się wyżyć na biednej matce odsądzając ją od czci i wiary. Życzenia śmierci to te jedne z łagodniejszych. Wszystkie idealne matki, nie wychylając nosa ze swoich idealnych domów, wylały wiadro pomyj i poczuły się lepiej – bo one przecież by NIGDY tak nie postąpiły. 

„Myślenie to najcięższa praca, dlatego tak mało ludzi ją wykonuje”

I tylko kilka rozsądnych osób próbowało się zastanowić dlaczego doszło do takiej sytuacji. Ale głosy rozsądku nawołujące do jakiejkolwiek polemiki i myślenia utonęły w potopie jadu … 

Znowu drażni mnie ocenianie bez znajomości kontekstu sytuacji. Chwilę wcześniej, te same przykładne Matki Polki odsądzały od czci i wiary kobietę, która ośmieliła się przyczepić do drogich butów dziewczynki na plakacie z prośbą o pomoc, ponieważ krytykowała nie znając całej sytuacji. Ale jak mogą tylko wyrazić swoje oburzenie, to już całość sytuacji nie ma znaczenia. Hipokryzja na całego!

Żeby rozwiązać problem trzeba poznać jego przyczynę a nie krzyczeć „zabić sukę” bez chwili zastanowienia. Idąc tym tokiem rozumowania, to w ramach prewencji należy zabić wszystkie przyszłe mamy, bo każda z nich może się okazać potworem i skrzywdzić swoje dziecko .

"Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono"

Nie od dzisiaj wiadomo, że przy odpowiednich uwarunkowaniach można prawie każdego zmusić/skłonić do zrobienia rzeczy, które w normalnych warunkach uważałby za co najmniej nieetyczne. Psychologia zna takie eksperymenty … Dlatego też wystrzegam się jak ognia stwierdzeń „bo ja bym nigdy tak nie postąpiła”. Bliższe prawdy jest stwierdzenie: „bo ja mając kochającego męża, szczęśliwy dom, wspierającą rodzinę, pieniądze i pracę, siedząc w wygodnym fotelu i pijąc kawę, nie skazałabym swojego dziecka na cierpienie” i w to jestem skłonna uwierzyć. 

A teraz zmień scenerię – jesteś biedną kobietą w obcym kraju, bez pracy, bez pieniędzy, bez wsparcia rodziny. Masz sfrustrowanego męża, który nie ma pracy a jest alkoholikiem i na tobie odbija swoje frustracje znęcając się nawet niekoniecznie fizycznie ale psychicznie. Żyjesz w ciągłym strachu o siebie i swoją trójkę dzieci. Słyszysz od męża, że jak będzie kolejne dziecko to zaszlachtuje i ciebie i wszystkie bachory, bo nie ma za co darmozjadów wyżywić itp. … I w takiej sytuacji zachodzisz w ciążę, aborcji niet bo nie zasługujesz, mąż wiedzieć nie może, bo wyżyje się na Twoich urodzonych dzieciach … co robisz??? Nie mów nic – nadal siedzisz w swoim wygodnym fotelu w swoim ciepłym domku i czekasz na kochającego męża …


W takich momentach staje mi przed oczami film „Tina” – piękna, mądra, utalentowana Tina Turner pozwala, żeby uzależniony od narkotyków i alkoholu mąż znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie, a ona trwa przy mężu, starając się tłumaczyć jego zachowanie. Dopiero brutalnie zgwałcona i pobita znajduje siłę żeby odejść.
Oglądając ten film głośno krzyczałam, że ja bym NIGDY sobie na takie traktowanie nie pozwoliła, że bym zabiła skurwiela itp. A życie jest bardzo przewrotne i tylko czeka na takie deklaracje, żeby Nam pokazać jak mało o sobie i świecie wiemy. Kilka lat później obudziłam się uświadamiając sobie, że jestem na najlepszej drodze w swoim związku, żeby przeżywać taki sam horror jaki przeżywała Tina i nie potrafię sobie sama poradzić. I tyle było z mojego NIGDY …


A na koniec mam złą wiadomość, w chwili gdy piszesz kolejnego oburzonego posta, gdzieś na świecie doznaje podobnie okropnej krzywdy kolejne dziecko. Twoje święte oburzenie i krzyki niczego nie zmienią.
To co możesz zmienić to siebie i swoje podejście. Przez zmianę siebie wpływasz na otoczenie najpierw najbliższe z czasem coraz dalsze.  Dając dobry przykład i wsparcie osobom słabszym zdziałasz dużo więcej niż domagając się potępienia tych, którzy nie wytrzymali presji …

PS. Pomimo, że zdarzenie nie miało miejsca w Polsce, to i tak musiały paść komentarze pod adresem Naszej Ojczyzny, bo jak przeżyć dzień nie narzekając na swój kraj …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz