sobota, 15 czerwca 2013

II trymestr – nie taki diabeł straszny …

W drugim trymestrze (marzec, kwiecień, maj)  zaczęłam się oswajać  już z myślą, że będę miała dzidziusia ale nadal nie byłam gotowa na radykalną zmianę trybu życia (nie mylić z radykalnymi zmianami w życiu).  
To znaczy zmiany typu; całkowite usunięcie alkoholu z menu zostały wprowadzone w trybie natychmiastowym zaraz po rozpoznaniu stanu odmiennego. I muszę powiedzieć, że było to łatwiejsze niż przypuszczałam – mechanizmy wbudowane, jeśli się ich nie zagłusza,  bardzo skutecznie ułatwiają życie kobiecie :)
Przez jakiś czas nawet zapach kawy budził odruchy ucieczki, a herbata czarna samoistnie zmieniła się w herbatkę z pokrzywy. Soki z kartonu zawsze były złem koniecznym, ale w ciąży nawet niewielkiej ilości nie byłam w stanie przełknąć. Zmysły były na tyle wyostrzone, że działałam jak dobrze namagnesowana igła kompasu wskazującego zawsze tylko zdrowe produkty. 

Pomimo braku nudności i wymiotów w I trymestrze, moja waga poszła w dół (z 50 kg do 47 kg) zamiast w górę, co kładę na karb baaaaaardzo zdrowego jedzenia oraz utraty masy mięśniowej – zdecydowanie maluszek lubi białko, którego w warzywach , owocach i sałatkach  jest delikatnie mówiąc  „mało”. ;)

W marcu więc bez problemu nadal wchodziłam w moje dotychczasowe ciuszki, szczególnie po wypadzie do Zakopanego (pod  koniec lutego),  gdzie głównym punktem programu były całodniowe spacery. Niestety pomimo świetnych warunków narciarskich nie dostałam pozwolenia od najbliższych na założenie dwóch desek, chociaż solennie obiecywałam, że będę grzeczna i uważna i nie będę szalała. Nawet chciałam pozostać na oślich łączkach – ale jakoś moje zapewnienia i prośby nikogo nie przekonały - nie ufają mi czy co …?

Miało to i swoje dobre strony – poznałam szlaki, na które nigdy nie było czasu pomiędzy nartami i wypadami w tatry wysokie. A okazuje się, że spacer pod reglami albo nad reglami jest zarówno przyjemny, jak i obfituje w piękne widoki :)

Fotki z Zakopca są tutaj :) 

A poniżej krótki filmik z wyjazdu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz