piątek, 2 maja 2014

Oswojony Plac Zabaw

Ośmiomiesięczny Bobas ma już serdecznie dosyć ograniczonej przestrzeni domu, monotonii i rutyny. Przemo z chęcią poznaje świat i nowych ludzi. I jest mu doskonale obojętne czy ten świat znajduje się tuż za drzwiami domu, czy 2000 km dalej. Byle by mógł dotknąć, posmakować, pomacać i poznać nowe miejsce. A dzięki niemu również i mama poszerza swoje horyzonty …


Jest w Gdyni takie miejsce, które od lat omijałam szerokim łukiem. Jeśli już musiałam obok niego przejść, przyśpieszałam kroku, żeby trwało to najkrócej i szybko oddalałam się na bezpieczną odległość. 
Miejsce to było dla mnie pełne hałasu, harmidru, krzyków i dziwnych, małych istotek – dzieci. 
Tak, mowa o placu zabaw przy plaży miejskiej w Gdyni. 
Nawet lokal obok tego placu zabaw również omijałam pomimo sympatycznego wystroju i niezłego menu. Lądowałam zazwyczaj w F.Minga znajdującym się odpowiednio daleko …

Ale tylko krowa nie zmienia poglądów. 

Jako szczęśliwa posiadaczka Bobasa poczułam się nie tylko upoważniona, ale wręcz zobowiązana do odwiedzenia i oswojenia tego miejsca ze zgrają dzieci w roli głównej.
Oswajanie zaczęliśmy pewnego pięknego kwietniowego dnia. 

Najpierw siadałam na ławeczce przy Placu Zabaw z Przemkiem śpiącym w wózku i obserwowałam bawiące się dzieci. 

Potem zaczęłam przychodzić w momencie, gdy Przemo kończył swoją drzemkę i razem sobie siedzieliśmy na ławeczce i obserwowaliśmy inne dzieci skaczące po drabinkach i huśtawkach. 

Któregoś dnia, przy kolejnej wizycie na Placu Zabaw poczułam, że oboje jesteśmy gotowi przyłączyć się do zabawy. Zarówno ja, jak i Przemek :)

Najbardziej odpowiednim miejscem dla Bobasa jest oczywiście piaskownica – i od niej zaczęliśmy poznawanie Placu Zabaw. 

Poszło lepiej niż mogłam sobie wymarzyć :)

Przemo czarował całe otoczenie, a jako najmłodszy użytkownik piaskownicy mógł liczyć na duże przywileje. Pomimo, że matka była kompletnie nieprzygotowana i nie miała przy sobie żadnej zabawki, po chwili Młody siedział otoczony wiaderkami, grabkami, foremkami, samochodzikami …


Jedna z mam zagadywała Przemka zwracając się do niego per „Mały Przystojniaku”. W końcu wylądował w jej ramionach, co nie spotkało się z aprobatą jej 2,5 rocznej córki.

Drugiego Pana tak czarował, że ten odstawił swojego synka i spędził trochę czasu z Młodym na rękach.

Kolejny tatuś pomagał w robieniu zdjęć.

A na koniec, gdy po zjedzeniu w piaskownicy banana i wypiciu wody, Przemo stwierdził, że jednak ma ochotę na cyca, przemiła starsza pani siedząca obok Nas na ławeczce, chroniła dziecko od słońca swoją parasolką podczas, gdy ja zaspokajałam jego potrzebę bliskości ;)

I jak tu nie kochać ludzi?! Są wspaniali :)

Po naczytaniu się na różnych forach, jakie okropne i zawistne potrafią być inne mamy;
po różnych nieprzychylnych opiniach o karmieniu w miejscu publicznym dziecka piersią;
doświadczenia zdobyte podczas pobytu na Placu Zabaw i czynnego włączenia się w „życie” bawiących się wprowadziły mnie wręcz w euforyczny stan.

Nie mówiąc o szczęściu dziecka, które pierwszy raz miało do czynienia z piaskiem i bawiło się z innymi dziećmi. Przez chwilę obawiałam się, czy zbyt dużo piachu nie trafi do otworu gębowego mojego smyka, ale obawy okazały się bezpodstawne. Był tak zafascynowany przesypywaniem ziaren piachu, że nawet nie próbował ich zjeść. Wprawdzie grabki i łopatki lądowały w buzi, ale to było jeszcze akceptowalne ;)
 
Po tak udanym debiucie, kolejny dzień postanowiliśmy spędzić również w piaskownicy.
Wyciągnęłam wnioski z poprzedniej wizyty i byłam lepiej przygotowana.
Przemo porzucił rajstopki na rzecz skarpetek i bosych stópek.
W wózku zaś znalazły się wiaderka i foremki zabrane z domu.
Tym razem to on mógł pożyczać innym dzieciom zabawki ;)












 

A to dopiero początek, całe lato przed Nami !!!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz