Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad fenomenem
kontrowersyjności. Jak obserwuję blogosferę, fora, wypowiedzi w necie to
odnoszę wrażenie, że każdy chce być obecnie kontrowersyjny. To takie modne,
cool, pokazuje jak silni jesteśmy i że mamy swoje zdanie, którego jesteśmy
gotowi bronić.
Tylko mam takie nieodparte wrażenie, że ta cała
pseudo-kontrowersyjność polega po prostu na atakowaniu innych. Trzeba sobie
wybrać jakiegoś wroga, stwierdzić, że się ma światopogląd dokładnie odmienny,
zaatakować i Voilà, jestem kontrowersyjny, Hura!!!!
Bezdzietni kontra wielodzietni, single kontra małżeństwa,
homo kontra hetero, mamy karmiące piersią kontra mamy karmiące mlekiem
modyfikowanym itp. itd. …
Jest to pewien sposób na zaistnienie, z tym się zgadzam
całkowicie. Przedstawiam jakąś teorię, wylewam wiadro pomyj na oponentów,
krzyczę głośno, bardzo głośno nie przebierając w słowach i jestem dla pewnej liczby
maluczkich guru. Słabe jednostki zawsze będą potrzebowały przywódcy, żeby mieć
za kim iść bo samodzielne wymyślanie kierunków jest poza zasięgiem.
To co boli i skazuje kontrowersyjność na śmieszność, to fakt
że bronione teorie nie są czymś nowym, stworzonym, wypracowanym. To coś co
istnieje od dawna, czasami jest przewałkowane we wszystkie możliwe strony. OK,
wiatr powiał inaczej i teraz trendy jest druga strona medalu.
Niestety z boku to wygląda nadal na kłótnię dzieci, które
siedzą naprzeciwko siebie i oglądają monetę stojącą pomiędzy nimi. Jedno
krzyczy, na mojej monecie jest orzełek i to jest prawdziwa moneta. Drugie
dziecko wyzywając kolegę od nic nie rozumiejących debili stwierdza, że na
monecie jest cyferka a nie orzełek i to jest prawdziwa moneta.
Każdy ma swoją wersję prawdy, każdy widzi tylko kawałek
problemu i zamiast starać się zrozumieć punkt widzenia drugiej strony
zacietrzewia się.
Może na chwilę się wyciszyć, uspokoić i sięgnąć po takie
narzędzia jak rozsądna polemika, próba zrozumienia, poszerzanie swoich
horyzontów, wymiana myśli. Wiem, wiem,
na tym nie zdobędzie się szybkiego rozgłosu, ale to daje długoterminowy efekt ….
Może nienormalna jestem, ale te wszystkie kontrowersyjne
tematy to dla mnie po prostu ludzkie wybory i wolna wola każdego człowieka,
robi to co uważa za słuszne i to wszystko. A próba usilnego przekonywania
innych do swoich racji jako jedynych słusznych to już fanatyzm.
Jeden taki był, Hitler się nazywał i raczej nie jest
najlepszym wzorem do naśladowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz