Jak zmotywować partnera, żeby czynnie brał udział w
wychowaniu dziecka? Jak podzielić obowiązki po przyjściu na świat nowego
członka rodziny? Co robić, gdy partner nie jest skory do pomocy przy dziecku?
Takie i wiele podobnych pytań krąży po necie i po głowie świeżo upieczonych
matek. Jednej, niezawodnej i zawsze skutecznej recepty nie ma. Wszystko zależy
od tego z kim się związałyśmy, jak budowany był związek od początku znajomości,
od wychowania i przekazywanych wzorców. Można dużo naprawić i skorygować, ale
nie wszystko i … nie każdy ma doktorat z psychologii ;)
Dzięki Bogu, albo raczej Naszej inteligencji, udało Nam się
zbudować całkiem poprawnie i wydajnie funkcjonujący model związku w trudnym
momencie jakim jest pojawienie się dziecka. Nie będę pisała jak bardzo zmienia
się życie pary w tym okresie i to we wszystkich aspektach; emocjonalnym,
fizycznym, uczuciowym + ciągłe zmęczenie i brak czasu. O tym piszą wszędzie ;)
Moim zdaniem jest kilka elementów, które mają znaczący wpływ
na powodzenie całej akcji pod tytułem „aktywne tacierzyństwo i partnerskie
wychowywanie dziecka”.
- Zmiana i
jasne określenie priorytetów wraz z „wizją końca”. Nie ma co udawać, że nic
się nie zmieni. Trzeba przyjąć do wiadomości i głęboko w sobie zakorzenić
przekonanie, że pierwsze 3 miesiące są całkowicie poświęcone dziecku. Jeśli uda
się wykroić chwilkę na swoje przyjemności to super, jeśli nie – to i tak
zakładaliśmy taką sytuację i nie ma niepotrzebnych rozczarowań i pretensji. I
paradoksalnie, im więcej czasu i miłości damy dziecku w pierwszym okresie, tym
będzie się czuło bezpieczniej i będzie szczęśliwsze i tym więcej czasu para ma
dla siebie. Szczęśliwe i zadowolone niemowlę prześpi prawie całą noc w swoim
łóżeczku, a my mamy czas na wieczorną wspólną kąpiel, wzajemny masarz,
pieszczoty. Dla mnie osobiście szalenie ważna jest właśnie „wizja końca”, czyli
co będzie za 3, 6, 12 miesięcy – dużo łatwiej wtedy przetrwać naprawdę trudne
chwile. Wiem, że jak maleństwo skończy 3 miesiące to zaczniemy wszyscy razem
chodzić na basen na zajęcia dla niemowlaków. Jak skończy 6 miesięcy to
pojedziemy na wspólne wakacje w góry, weźmiemy opiekunkę i będziemy mogli pójść
na chwilę na narty. Jak skończę karmić, to żeby odświeżyć związek pojedziemy w
jakieś romantyczne miejsce tylko we dwoje zostawiając Malca pod opieką babci …
- Budowanie relacji emocjonalnych od samego początku. Poród rodzinny i wspólne pierwsze
chwile – nie wierzyłam kiedyś, że będą dla mnie tak ważne. Myślałam, że wyjdę
ze szpitala już w dobrej formie i dopiero taka pokażę się Mojemu Mężczyźnie.
Nic głupszego nie mogłabym zrobić.
Wspólny poród, pierwszy krzyk dziecka, przecięcie pępowiny, pierwsza chwila w
ramionach tuż po narodzeniu – dla mężczyzny to niesamowita dawka emocji, która
bardzo mocno buduje i utrwala związek z dzieckiem. Zabranie partnerowi tych
pierwszych momentów z życia dziecka to czysty rabunek emocjonalny, coś czego
nie da się nadrobić i odbudować. Dodatkowo, jeżeli jest możliwość wspólnego
pobytu w szpitalu to grzech jej nie wykorzystać. Razem z partnerem, ramię w
ramię uczyliśmy się opieki nad dzieckiem i zaspokajania potrzeb Malca.
Mężczyzna buduje wtedy mocne poczucie odpowiedzialności za oboje zarówno
obolałą, zmęczoną porodem matkę jak i bezbronne dziecko.
- Podział
obowiązków. Wiadomo, że każdy jedne zajęcia lubi bardziej, inne mniej.
Można więc określić mniej więcej co, kto robi i kiedy. A w potrzebie się
wyręczać. Jedyną rzeczą, której partner nie jest w stanie przejąć to karmienie –
brak mu pewnego atrybutu ;) Myśmy mieli to szczęście, że MM mógł (a raczej
musiał) wybrać 6 tygodni zaległego urlopu i mogliśmy budować „Nowy Świat” razem
od podstaw. W nocy ja wstawałam do Młodego i go karmiłam, za to wczesnym świtem,
gdy mały był marudny MM brał go na ręce i szedł do drugiego pokoju, żebym mogła
się wyspać. Utulanie płaczącego Malca zawsze przejmowała osoba mniej zmęczona –
rozdrażnienie szybko udziela się dziecku. Rano jak karmię Młodego, MM robi dla Nas
śniadanie. Nakarmiony, wyspany Malec ułożony w huśtawce daje Nam pół godzinki
na wspólną konsumpcję. Ja lubię sprzątać a szczególnie odkurzać więc tych
obowiązków bronię jak niepodległości, chociaż MM czasami się o nie upomina ;)
Za to kuchnia to takie zbędne miejsce w domu i to pole mogę oddać …
- Nie
krytykować. Nie każdy jest od razu perfekcjonistą i czasami mamy wrażenie,
ze same zrobimy coś lepiej, szybciej. Ale czasami warto zostawić mężczyznę sam
na sam z malcem i pozwolić mu sobie poradzić. Z czasem wyrobi sobie dobre
odruchy i znajdzie swoje sposoby. U Nas MM jest mistrzem w spowijaniu i
wieczornym usypianiu Młodego, chociaż początki bywały trudne.
- Znaleźć czas dla Partnera. Przyjście dziecka na świat nie oznacza, że już tylko ono istnieje i tylko ono się liczy. Jeżeli mamy podejście „murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść” to nie wyobrażam sobie, żeby mężczyzna był zadowolony i chciał pomagać. Nie potrafiłabym zaakceptować sytuacji, gdzie ja śpię z dzieckiem a partner idzie do innego pokoju. Musi się wyspać bo rano wstaje do pracy? OK, nie ma sprawy. W nocy cichutko ja karmię młodego a MM śpi. Po powrocie do pracy dostał zakaz porannego wstawania – ja mogę odespać razem z dzieckiem w ciągu dnia. No i najprzyjemniejsze chwile to te, gdy mam obu swoich mężczyzn przy mnie. Łóżkowe Przytulanki w trójkę, to jest to co tygryski lubią najbardziej J Może zboczona jestem, ale uwielbiam karmić Młodego bladym świtem, leżąc w półśnie w łóżku i czując jak MM przytula się do moich pleców ….
Jak zmotywować partnera do pomocy? Każdego trzeba inaczej.
Warto wiedzieć na czym partnerowi zależy i stosować pozytywne wzmocnienie. Nie krytykować,
doceniać, wspierać i nie zapominać, że też jest żywą istota i ma swoje uczucia
i potrzeby. Nas wspierają hormony, instynkt i matka natura, która dała
odpowiednią dawkę cierpliwości, empatii i wytrzymałości. On musi sobie radzić
bez tych udogodnień …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz