Na blogu mamy rocznej Zuzi pojawił się wpis ,,Chcę miłości bez strachu". Wpis dramatyczny, opisujący koszmar jaki przeżywa widząc
cierpienie swojej córki. Jako dzielna matka walczy o jej życie i zdrowie,
podziwiam tą walkę - nie jestem pewna
czy dałabym radę być taka silna … obym nigdy nie musiała tego sprawdzać. Mam
nadzieję, że wygrają tą walkę i życie przyniesie im jeszcze dużo dobrych chwil.
Czytając historię małej Zuzi targały mną różne sprzeczne
uczucia, które próbowałam pozbierać i określić.
Dominujące emocje to podziw dla
woli walki zarówno matki jak i córki oraz wdzięczność, głęboka wdzięczność, że
nie muszę przeżywać tego co mama małej
Zuzi. Wdzięczność, że mam perfekcyjnie zdrowego syna. Katar, zastrzyk lub 10 minutowy płacz Młodego,
bo mu źle na świecie, jest dla mnie tragedią i boli … z przerażeniem myślę o
jakiejkolwiek chorobie … Bałam się iść na USG bioderek, bo myśl, że w razie
niepomyślnej diagnozy miałby być katowany szyną była nie do zniesienia …
Druga myśl, która natarczywie dobijała się i nie dawała
spokoju nie była już tak wzniosła. Ogarnęło mnie pewnego rodzaju przerażenie,
nawet nie współczucie, ale przerażenie. Przerażenie to pojawiło się z kilku
powodów …
Uświadomiłam sobie, że większość społeczeństwa nie posiada
żadnych oszczędności i wszelkie sytuacje losowe, które wymagają nakładów
finansowych są tragedią. Zważywszy na brak pomocy ze strony państwa, mogą liczyć
tylko i wyłączne na dobrą wolę życzliwych ludzi i łut szczęścia.
Drugim powodem przerażenia był fakt, że większość z tych
osób nie ma środków na zapewnienie bezpiecznego bytu sobie i swoim rodziną
ponieważ nie mają odpowiedniej wiedzy o finansach, tak zwanej „inteligencji
finansowej”. Nawet ludzie całkiem inteligentni, w tej dziedzinie są całkowitymi
ignorantami.
I trudno się w sumie dziwić; szkoły robią z Nas idealnych
niewolników pracy najemnej, zaś massmedia idealnych niewolników konsumpcji. Do
tego politycy, którzy aby zostać na kolejną kadencję wciskają ciemnotę o
państwie opiekuńczym i społecznej sprawiedliwości.
Każdy, kto choć przez chwilę użyje zdrowego rozsądku
przecież zauważy, że bezpłatna edukacja, służba zdrowia, pomoc społeczna to
bujda i mit, kiełbasa wyborcza i to wszystko. Każdy, kto wierzy, że dostanie emeryturę
zapewniającą godne życie jest co najmniej naiwny. Ja osobiście nie wierzę, że w
ogóle dostanę emeryturę. Wolę się nastawić na załamanie systemu emerytalnego – najwyżej
się pozytywnie rozczaruję …
Jednym słowem hasło „umiesz liczyć, licz na siebie” zaczyna
być bardzo mocno namacalne. W tej sytuacji pozwolenie sobie na nieumiejętne
zarządzanie swoimi finansami jest delikatnie mówiąc nieroztropne.
Przerażająca (w pewnym aspekcie) była również dyskusja,
która miała miejsce na fb pod postem z prośba o pomoc dla Zuzi. Obok ciepłych i
miłych słów pojawiły się również wątpliwości. Wątpliwości te były wywołane
faktem, że dziewczynka miała na sobie drogie buciki. Dwie rzeczy, które mi lekko
podniosły ciśnienie to komentarz tej osoby, która uważała, ze buciki są za drogie oraz
reakcje na ten komentarz.
Komentarz nie na miejscu, ponieważ nie znając kontekstu
sytuacji raczej nie powinno się krytykować. Buciki mogły być prezentem, mogły
być ortopedyczne i potrzebne do prawidłowego chodzenia, dziewczynka mogła zostać
ubrana ładnie na potrzeby sesji itp. Ponadto, jeśli się nie chce to po prostu nie
trzeba pomagać i można się powstrzymać od nic nie wnoszących komentarzy.
Reakcje na ten niefortunny komentarz pokazały zaś, jak mało
ludzie wiedzą o możliwościach zapewnienia sobie bezpiecznej finansowo
przyszłości.
Moja babcia mnie od małego uczyła, że rozmienianie się na
drobne jest najlepszym sposobem, żeby zostać bankrutem. Lepiej mieć jeden duży
banknot i go ulokować rozsądnie, niż rozmienić się na drobne i roztrwonić na
głupoty. Mówiła wprawdzie o uczuciach i emocjach, ale przeniosłam to na sferę
finansów.
Każde 10 zł nie wydane na drobiazgi a zaoszczędzone może zaprocentować.
Każde 10 zł nie wydane na drobiazgi a zaoszczędzone może zaprocentować.
Zaoszczędź każdego dnia 10zł na drobiazgach (lód, guma,
batonik, cola, drożdżówka i inne zbędne zakupy), to po miesiącu zostanie Tobie
300zł. Po trzech miesiącach będzie to 1000zł. Ten tysiąc można już użyć do
obracania/inwestowania. Po roku można z niego zrobić 10 000zł. Przy
inwestowaniu z użyciem dźwigni finansowej kolejny rok można zamknąć z kwotą
oszczędności 100 000zł (przepraszam - zainwestowanych aktywów a nie
oszczędności ale dla uproszczenia przekazu zostają oszczędności). Niemożliwe? Wiem, że możliwe !!!
Zdaję sobie sprawę, że w sytuacjach losowych pieniądze np.
na leczenie potrzebne są JUŻ teraz a nie za 3 lata. Ale dlatego należy pomyśleć
o swoim bezpieczeństwie JUŻ teraz a nie dopiero jak coś się stanie.
Czy pomogłam Zuzi? TAK, przecież jestem matką. Przelałam
pewną kwotę, która jest kroplą w morzu potrzeb zarówno bieżących jak i
przyszłych …
Ale życzyłabym sobie, żeby społeczeństwo zamiast wierzyć w to, że cokolwiek dostaną od państwa oraz
w bzdurne reklamy banków „przyjdź po
SWOJE pieniądze”, proponujących kredyty konsumpcyjne zaczęło samodzielnie dbać
o swój rozwój i przyszłość …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz