poniedziałek, 8 lipca 2013

Wybór wózka – nie takie banalne zajęcie :)

28 tydzień ciąży, zajęcia w szkole rodzenia rozpoczęte,  szpital wybrany – pora się rozejrzeć za jakimiś akcesoriami dla maluszka. Szczerze mówiąc jeszcze kompletnie nie mam pojęcia co będzie potrzebne. Jak we mgle sobie przypominam, co pojawiało się w domu po narodzinach mojego chrześniaka. Niestety, zamiast wizji  jakiś konkretnych i sprecyzowanych przedmiotów jest tylko uczucie całkowitego chaosu i zalewu ubranek, łóżeczek, wanienek i tony innych rzeczy, których  przeznaczenia nie zawsze się nawet domyślałam. Na samą myśl i wspomnienie, doznaję ataku paniki – mam za małe mieszkanie !!! nie pomieszczę tego wszystkiego !!! muszę się pozbyć części swoich rzeczy!!!


Nota bene – ostatni pomysł nie taki głupi, w domu jest całkiem sporo sprzętu, który pewnie nie zostanie tak szybko użyte; 3 pary rolek, wraz z ochraniaczami, zapasowymi kółkami i innymi akcesoriami, łyżwy, narty, rower, sprzęt do nurkowania, pianki, kamizelka ratunkowo-wypornościowa, rakiety do tenisa itp. Trochę miejsca zostanie ;)

Po dogłębnej analizie potrzeb maleństwa doszłam do wniosku, że na pierwszy ogień idzie wózek. Na spacery na pewno będziemy chodzili i zdecydowanie będzie potrzebny. Zadanie wydawało się proste: wejść do Internetu, wybrać ładny kolor i zakupić.

Nie wiem co mnie podkusiło, żeby w pokoju w którym się znajdowało 3 świeżo upieczonych tatusiów rzucić pytanie, z pozoru brzmiące całkiem niewinnie:
„ Jaki wózek kupiliście dla dziecka?”

No i się zaczęło opowiadanie i uświadamianie mnie. Na początek zaczęli wymieniać nazwy firm, które brzmiały kompletnie obco – jeśli miałabym wybrać kosmetyki, albo buty nie było by najmniejszego problemu … Potem zaczęła się dyskusja o parametrach, jakie idealny wózek powinien spełniać, a na koniec padły stwierdzenia, że oni i tak mają po 2-3 bo pierwszy nie spełniał wszystkich wymagań, nie mówiąc o jakiś strasznych ilościach przejrzanych modeli. RATUNKU !!!!! Kupno samochodu wydaje się łatwiejsze !!!
Poddałam się, może zacznę od czegoś prostszego … i w tym momencie przyszła mi na ratunek opatrzność …

Dwa dni po pamiętnej rozmowie z młodymi tatusiami, do moich drzwi zadzwoniła sąsiadka i zadała pytanie brzmiące jak najpiękniejsza piosenka na świecie:
„Czy nie chciałabym wózka, bo jej synek już wyrósł i właśnie ma zamiar wystawić na sprzedaż?”

Boże , dziękuję Tobie za skrócenie mych mąk praktycznie do zapoznania się z jednym, jedynym modelem i oceną kolorystyki :) Następnego dnia miałam w domu bardzo ładny wózek, bardzo fajnej firmy a zakup odbył się bez wychodzenia z domu i to w bardzo przyjemnej atmosferze babskich pogaduszek i dobrych rad…

Oto mój nabytek; Emmaljunga Nitro City:

Teraz mogę spokojnie chwilę odpocząć, zanim zacznę kolejne zakupy.
Zastanawiam się tylko co będzie naprawdę niezbędne ...

1 komentarz: