Mój kochany pracodawca postanowił
uatrakcyjnić swój wizerunek i zaprosił wybranych pracowników (posiadających jakieś
inne hobby niż praca) do sesji zdjęciowej, której wynikiem miał być
plakat. Jako osoba, która ma kompletnego
bzika na punkcie sportu i pełnię szczęścia osiąga dopiero po porządnym wysiłku
fizycznym, znalazłam się w doborowym towarzystwie trzech osób uszczęśliwionych
zaproszeniem.
Przyznam się bez bicia – miałam chwilę
zawahania, przecież jestem w ciąży, czy to będzie widać na zdjęciach, czy
powinnam itp. Ale po całodziennych wędrówkach po górach sylwetka naprawdę nie
zdradzała oznak ciąży, a pokusa profesjonalnej sesji była nieodparta.
Ekshibicjonistka jestem, lubię to i tyle
– lata spędzone na scenie odcisnęły swoje piętno … ;)
Kolejna
wątpliwość – jakie hobby zaprezentować, spektrum było dosyć szerokie:
- fitness –
pierwsza i największa miłość mojego życia z którą nikt i nic nie ma szans
wygrać,
- rolki –
jazda szybka na rolkach i udziały w maratonach,
- kajaki –
ostatnio odkryta pasja, malutkie jedynki na których można poszaleć,
- łyżwy –
połączone z tańcem, który trenowałam za młodu,
- nurkowanie – wspaniały podwodny świat, który
zawsze fascynuje
Reszta aktywności
fizycznych to już banał: jazda konna, narty, rowery, tenis, górskie wędrówki itp.
W
rezultacie do Warszawy ruszyliśmy samochodem w którym znalazł się kajak i
rolki.
Sesja
trwała jakieś 3-4 godziny licząc razem z pracą makijażystki. Przebierałam się w
cztery różne kreacje i było cykniętych całkiem sporo fotek – reasumując to był
baaaaaaaaaaaaaaaardzo męczący dzień.
No i połączyłam fitness z rolkami (takie zwykłe zachowania w czwartym miesiącu ciąży):
No i połączyłam fitness z rolkami (takie zwykłe zachowania w czwartym miesiącu ciąży):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz