Myślałam, że potrzeba umiejętności dostosowywania się do szybkozmiennych
warunków otoczenia zachodzi tylko w skomplikowanych projektach i podczas
macierzyńskiego sobie odpocznę. Nic bardziej błędnego. Przy niemowlaku to największy
projekt jest prosty i stabilny a raz przyjęta strategia wymaga tylko lekkiej
modyfikacji. Za to niemowlę … o to już całkiem inna historia …
Jak tylko zdążyłam się przyzwyczaić do jakiegoś rytmu, to
nagle i nieoczekiwanie następował kolejny skok rozwojowy Młodego i ciężko
wypracowany porządek dnia szlag trafiał.
Od początku trzeciego trymestru ciąży oswajałam się z myślą i przyjęłam do
wiadomości, że pierwsze trzy miesiące życia Młodego są całkowicie i wyłącznie
tylko jemu podporządkowane. Noszenie, karmienie, tulenie, przewijanie, bujanie,
usypianie itp. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Dziecię
było spokojniejsze niż się spodziewałam i nawet na różnego rodzaju swoje
zajęcia czas znajdowałam. Kolek brak, noce prawie przespane, w dzień długie
drzemki, uśpił moją czujność skubany …
Jak już tylko poczułam się pewnie i zaczęłam robić jakieś
założenia, plany, stawiać sobie jakieś wyzwania, to nagle, zupełnie bez
zapowiedzi i całkowicie nieoczekiwanie wszystko się zmieniło. Dziecię podrosło,
zaczęło być interaktywne i … bardziej wymagające.
Do tej pory sadzałam Młodego w bujaku i miałam godzinę spokoju,
ba potrafił nawet sobie spokojnie w nim zasnąć jak się znudził zabawą. Gdy
dziecko stwierdzało, że nuda to przenosiłam go z bujaka na matę edukacyjna na
której spędzał kolejną godzinę walcząc z zabawkami, potem trafiał do łóżeczka
gdzie uczył się samodzielnie uruchamiać karuzelkę i pracowicie skopywał
przewijak poza łóżeczko. Dzięki pomocom wychowawczym mogłam naprawdę sporo
zrobić w domu. Ale było zbyt pięknie żeby mogło trwać wiecznie.
Kolejny skok rozwojowy i kolejna zmiana. Nagle bujak fe,
mata fe, o łóżeczku już nawet nie wspomnę. Mogę zapomnieć o godzinie spokoju a
tym bardziej o samodzielnym usypianiu po zabawie. Nosić, tulić, zabawiać, świat
pokazywać. To teraz życzenia Młodego.
Obecnie wygląda to następująco; zaczynam coś robić i po
jakiś pięciu minutach przerywa mi krzyk Młodego, który właśnie się już znudził
bujakiem, matą i innymi zabawkami i chce świat z poziomu człeka dorosłego
pooglądać.
Mam uczucie ciągłej walki i szarpaniny. W dodatku, jak robię
coś w domu to mam wrażenie jakbym kradła czas , który powinnam poświęcić
dziecku. Mina Młodego tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Zdaje się mówić z
wyrzutem:
„ … ale dlaczego się mną nie zajmujesz …”
Nawet na pisanie szkoda mi czasu, bo ten powinnam przecież poświęcić
na zabawę i rozwijanie dziecka ;)
Wiem, że takich zmian, skoków rozwojowych, nowych wymagań itp.
czeka mnie jeszcze całkiem sporo. Uświadamiam sobie, że powiedzenie „plany są
po to, żeby je zmieniać” teraz jest prawdziwe jak nigdy dotąd. Jedyne co
planuję, to kolejny dzień spędzony z Młodym, wspólne spacery, zabawy … reszta jeśli
się da to dobrze, jak nie – trudno… To Młody wyznacza rytm dnia.
I tak będzie jeszcze przez xxx lat ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz