wtorek, 18 lutego 2014

Pokolenie niedostosowane do życia i przeżycia

Ostatnio przez Polskę przeszła kolejna fala oburzenia, tym razem związana z nieudolnością lekarzy w wyniku której zginęły nienarodzone bliźniaki. 

To, że lekarze są po to, żeby pomagać w kryzysowych sytuacjach i zapobiegać takim nieszczęściom nikt nie ma wątpliwości. Po to mają coraz lepszy sprzęt, drogie wykształcenie, żeby potrafić przewidzieć nieszczęście zanim się wydarzy i jemu zapobiec.

Zastanawia mnie tylko jak to było dawniej, gdy nie było USG, KTG i innych drogich urządzeń monitorujących. Gdy kobiety często, gęsto musiały rodzić samodzielnie. Gdy nie było inseminacji i invitro i kobieta zachodziła w ciążę naturalnie, naturalnie ją donosiła i naturalnie rodziła. 

Patrząc na to co się dzieje obecnie mam wrażenia, że co druga kobieta nie byłaby w stanie bez pomocy medycyny wydać dziecka na świat. Wychodzi, że dawniej co druga kobieta lub dziecko powinno nie przeżyć porodu, a tym czasem był większy przyrost naturalny niż obecnie. No chyba, że podane jest procentowo a nie wartościowo i po prostu nadal rodziło się więcej niż umierało.

To co mnie zastanawia to fakt, że przecież dzieci zginęły w łonie matki, tam gdzie powinny być najbezpieczniejsze. Nie po narodzeniu, nie na intensywnej terapii, nie w inkubatorze, tylko w łonie matki. Czyżbyśmy były przez cywilizację już tak zniszczone, że nie jesteśmy w stanie samodzielnie, bez ingerencji medycyny donosić i urodzić swoich dzieci?

Niezdrowe jedzenie, nafutrowane konserwantami, wypełniaczami i bóg jeden wie czym jeszcze. Tony przyjmowanych leków, które mają trudne do przewidzenia skutki uboczne (ale na pewno mają). Powietrze, które w większości rejonów miast nie powinno się już powietrzem nazywać bo skład chemiczny to istna tablica mendelejewa. Siedzący tryb życia, który sprzyja zanikowi mięśnia, zwiotczeniom, otyłości i wszelkim innym przyjemnościom z nim związanym.

Do tego ciągły stres, nerwy, złe emocje i strach … to nie może się dobrze skończyć.

Może się mylę, może są jakieś badania naukowe, które wyjaśniają obecny stan rzeczy, może po prostu kiedyś nie było takiego nagłaśniania śmierci nienarodzonych dzieci albo komplikacji przy porodzie, ale ogólne nieodparte wrażenie i wniosek, który mi się nasuwa po oglądaniu wiadomości – jesteśmy pokoleniem inwalidów, i nic nie zapowiada poprawy tej sytuacji. Trochę na własne życzenie będziemy coraz bardziej zależni od lekarzy i zdobyczy medycyny …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz