czwartek, 6 lutego 2014

Baby joga

Zachęcona ostatnim udanym wyjściem na Jogę zaczęłam dalej kombinować i rozglądać się za czymś, co mogłabym robić z Młodym. Cały czas nie mogę się pogodzić z tym, że muszę go zostawiać w domu. Chciałabym jakieś zajęcia, gdzie dziecko również bierze w nich udział, albo mogę położyć obok i od czasu do czasu podejść. Chciałabym mieć Młodego cały czas przy sobie, być pewna, że nic mu nie jest i nie być zależna od tego, czy ktoś zostanie z dzieckiem czy nie. To dawałoby mi większy komfort psychiczny; wychodzę na zajęcia kiedy chcę i nie muszę nikogo prosić o opiekę nad dzieckiem. 

Zajęcia pod tytułem „Joga dla mam z niemowlakiem” a i owszem znalazłam, tylko że żadne z nich nie odbywa się nawet w pobliżu Gdyni. Opole, Kraków czy nawet Bydgoszcz to trochę za daleko jak dla mnie :(

Szukałam zajęć w TYM [KLIK] stylu.
Czyli coś pomiędzy jogą a pilates, generalnie ćwiczenia, które można wykonywać razem z niemowlakiem.

Są również zajęcia nazywane również „baby joga”. Są to delikatnie wykonywane przez mamę ćwiczenia dla niemowlaka. Jak twierdzi instruktor:
Joga uspokaja niemowlęta, pomaga zwalczyć kolki, zaparcia, poprawia trawienie, wzmacnia układ odpornościowy i mięśnie, poprawia koordynację. Jogę mogą ćwiczyć już kilkutygodniowe maleństwa, oczywiście razem z mamami.”

Zaczęłam przeczesywać internet w poszukiwaniu takich zajęć. Typowe zajęcia dla bobasów znalazłam w ofercie krakowskich ośrodków i wyglądały TAK [KLIK] zachęcająco .

Kraków niestety nadal za daleko, szukałam dalej … i przeżyłam szok. To co znalazłam powaliło mnie z nóg. Pierwsza próba obejrzenia w całości materiału skończyła się fiaskiem. Nie mogłam spokojnie patrzeć na to co wyrabiane jest z niemowlakami. Zresztą czytając komentarze i opinie nie tylko ja tak zareagowałam. Po oswojeniu się z myślą, że to są żywe dzieci i poczytaniu o promotorce tej tak zwanej „baby swing joga”, która twierdzi, że jej dzieci to przeżyły i mają się dobrze, obejrzałam kilka filmów pokazujących „zajęcia”:

Szczerze mówiąc mam mocno mieszane odczucia dotyczące tej „mody”.  Z całym moim bzikiem na punkcie sportu i sprawności fizycznej, to machanie dwutygodniowymi maleństwami zupełnie do mnie nie przemawia.
Pani Lena Fokina twierdzi, że ta gimnastyka jest kompletnie niegroźna i całkiem pożyteczna dla niemowlęcia, które się lepiej rozwija i szybciej przyswaja różne umiejętności. Jej dzieci były również tak ćwiczone i teraz są mistrzami w różnych dyscyplinach i tak samo ćwiczą ze swoimi dziećmi. 



Te stwierdzenia niestety nadal nie rozwiewają moich wątpliwości. Podobno na zajęciach wiele niemowlaków płacze z przerażenia, niektóre wręcz wymiotują. Oglądając filmiki wcale się nie dziwię, te kobiety nie wyglądają jakby zależało im na komforcie dziecka, raczej próbują zrealizować swoje chore ambicje i udowodnić, że mogą machać swoim dzieckiem mocniej, wyżej, dłużej. Nie zwracają uwagi na to, czy dziecko płacze, czy się boi, czy jest już gotowe na takie wyzwania. Najważniejsze to wykonać zestaw ćwiczeń i pokazać jak ładnie i płynnie podrzucają maleństwo.

Nie kupuję tego.

Nikt mnie nie przekona, że dla dwutygodniowego dziecka lepsza jest szalona karuzela niż przyjazne ramiona mamy. Ja tam nadal jestem za tuleniem, całowaniem, pieszczeniem i dawaniem poczucia bezpieczeństwa. Na wyzwania przyjdzie jeszcze czas. Moim zdaniem dziecko powinno się rozwijać w swoim tempie, może ewentualnie z pomocą lekkich, stymulujących ćwiczeń.

Może i Pani Fokina wyhodowała sobie mistrzów sportowych, ale to są praktyki rodem ze Sparty – jak nie zginą to przeżyją. Faktycznie cało z tego mogą wyjść tylko silne jednostki. Lekarze ostrzegają przed konsekwencjami tej „gimnastyki”, które mogą być groźne nie tylko dla stawów dziecka, ale i jego mózgu (Zespół Dziecka Potrząsanego). Więc jeśli nawet te dzieci będą silniejsze i będą się szybciej fizycznie rozwijały, to intelektualistów z nich może się już nie dać zrobić …

Ze  wszystkich filmików dotyczących „rosyjskiej baby jogi” i pokazujących rodziców wykonujących te ćwiczenia ze swoimi dziećmi (a raczej może należałoby powiedzieć machających swoimi dziećmi) tylko jeden byłam w stanie zaakceptować. Na tym filmie tata ćwiczył ze swoim synkiem, który miał może koło półtora roku. Było widać, że dziecko miało przyjemność i się szczerze śmiało podczas ćwiczeń. Ale też tata wykonywał ruchy dużo wolniej i zwracał uwagę na dziecko, na jego reakcje. Widać było, że nie chce po prostu za wszelką cenę wykonać wszystkich wyuczonych figur, wyglądało to raczej na zabawę z dzieckiem. Trochę karkołomną, ale jednak zabawę …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz