piątek, 14 lutego 2014

Mam dosyć

Naprawdę mam dosyć, jestem wyczerpana fizycznie. Wszystko mnie boli i chce mi się spać. Zazwyczaj taki stan był bardzo pożądany, oznaczał bowiem, że zrobiłam naprawdę dobry trening i czuję wszystkie mięśnie. Tylko wtedy dochodziły jeszcze endorfinki i uczucie spełnienia.
A teraz … endorfin brak, zamiast poczucia spełnienia poczucie gonienia w piętkę. Boli mnie wszystko, ręce, nogi, plecy. Chyba się starzeję …

Co mnie tak wykończyło? Ot takie zwyczajne domowe zajęcia, nic szczególnego. Kiedyś powiedziałabym, że zaliczyłam maraton, zrobiłam 100 km na rowerze po lesie, machnęłam dobry trening na siłowni, dałam sobie w kość na tenisie albo coś podobnego. A teraz … proza życia mnie rozłożyła na łopatki :(

Lubię sprzątać. 
Nie … lubiłam, czas przeszły jest tu bardziej na miejscu. 

Po całym tygodniu spędzonym za biurkiem naprawdę lubiłam weekendy poświęcone domowym zajęciom. Głośna, dobra muzyka, pootwierane okna i tanecznym krokiem ruszałam do boju. Jakieś 12 h pracy i mieszkanie lśniło. Wieczorem siadałam na kanapie z poczuciem, że nic, kompletnie nic nie jestem w stanie sobie już wymyślić do zrobienia. Perfekcyjna Pani Domu skichała by się latając ze swoją rękawiczką i szukając kurzu. 

Nie każdy to lubił, to fakt. 
Pierwszy mąż krzyczał, że nie mieszkamy w muzeum a z podłogi jeść nie będzie więc nie muszę jej myć piąty raz w ciągu godziny.

Drugi mąż był twardy, nie dawał się wyprowadzić z równowagi:
„Kochanie posprzątasz garderobę, ja się zajmę w tym czasie resztą mieszkania”
„Dobrze, co mam zrobić?”
„Zdemontuj półki, połóż reufazę, pomaluj, zamontuj półki, zetrzyj kurz. Resztę ja poukładam”
Brat stwierdził, że po takim dictum spakowałby walizki i nie wrócił. Garderoba została odświeżona :)

MM też już wie, że umycie okien oznacza wypranie firan, umycie szyb, parapetów, framug i wszystkiego dookoła …

Po urodzeniu dziecka odpuściłam sobie, bardzo mocno odpuściłam. Moje standardy i wymagania odnośnie wyglądu mieszkania spadły na łeb na szyję.  W dodatku ze zdziwieniem stwierdziłam, że cały czas sprzątam i cały czas jest bałagan. No przecież jeden taki malutki Krasnalek, który jeszcze tylko leży, nie mógł wprowadzić aż takich zmian. 

Okazuje się, że mógł … największe zmiany wprowadził bowiem w Naszym stylu życia. Do tej pory mieszkanie służyło bardziej jako przechowalnia rzeczy osobistych i do spania, teraz zaczęliśmy w nim mieszkać!!! To epokowe odkrycie wprowadziło mnie w osłupienie i skłoniło do dalszej analizy.

Faktycznie, do tej pory wyglądało to mniej więcej tak:
Pobudka, ząbki, buzia i przed 7:00 wyjście z mieszkania. Prysznic na siłowni po porannym treningu, śniadanie w pracy, obiad na mieście. Praca, jakieś wieczorne zajęcia (tenis, basen, salsa, łyżwy, rolki itp.), 22:00 powrót do domu, ząbki, buzia i spać. Nie było kiedy brudzić :)

Od momentu pojawienia się dziecka harmonogram dnia uległ radykalnej zmianie.
Jemy w domu!
Gotujemy w  domu!
Żyjemy i bawimy się w domu!
I po tym wszystkim trzeba posprzątać!

Jeszcze BLW  mi się zachciało!
Przygotowanie śniadania, wspólne jedzenie i sprzątanie po jedzeniu. Odkurzanie po jedzeniu Młodego, mycie podłogi, przebranie Młodego, zapranie plam na wdzianku Młodego, dokarmienie piersią Młodego.

Przygotowanie obiadu, wspólne jedzenie i sprzątanie po jedzeniu. Odkurzanie po jedzeniu Młodego, mycie podłogi, przebranie Młodego, zapranie plam na wdzianku Młodego, dokarmienie piersią Młodego.

Przygotowanie kolacji, wspólne jedzenie …

I niby zmywa zmywarka, ale trzeba do niej załadować, potem rozładować i poukładać w szafkach.
Niby pierze pralka, ale się sama nie chce załadować i nie chce rozwiesić prania, nie mówiąc już o poukładaniu wysuszonych ciuszków w garderobie.  
Odkurzacz też odmawia samodzielnego odkurzania.
A Młody ostatnio odmawia samodzielnego bawienia się. Bujaczek, mata i inne pomoce nie są wystarczająco dobre. Wymaga noszenia, zabawiania i interaktywnego rozwijania jego umiejętności manualnych. A cholernik coraz cięższy jest …


Więc Matka pada na pysk próbując wszystko ogarnąć i w ryzach utrzymać. Ostatnio nawet zamiast na Jogę to wyciągnęłam MM na burgery do Branoli !!! Poszliśmy po prostu na wagary!!! Ale musiałam odpocząć!!!


1 komentarz: