Wiosna w środku zimy
chyba działa refleksyjnie. Wszystko powoli się budzi do życia, budzą się również
wątpliwości. Nie dotyczą one oczywiście dziecka. Tu nie ma żadnych wątpliwości,
mam najwspanialsze, najpiękniejsze, najmądrzejsze dziecko pod słońcem … jak
każda matka przecież :)
Wątpliwości dotyczą bloga i zasadności poświęcania czasu na
pisaninę na nim. I z tego co zauważyłam jest to zjawisko na szerszą skalę, różnego
rodzaju wątpliwości zostały wyrażone w różny sposób na kilku blogach, które
sobie czasami czytuję. „Matka jest tylko jedna” analizuje zagadnienie, czy być
blogerką parentingową jest cool czy to
siara, „Matulu Matulu” podjęła temat popularności blogera a ja od jakiegoś
czasu zastanawiam się czy nie szkoda czasu i po co to robię.
Na początku nie miałam wątpliwości, to co się działo w
ciąży, wszystkie zmiany zarówno fizyczne jak i te dużo ciekawsze, zachodzące w
strefie emocji i psychiki były warte udokumentowania i utrwalenia. Gdzieś tam z
tyłu głowy czaiła się myśl i świadomość, że za całą moją przemianę
odpowiedzialne są hormony ciążowe i jak kiedyś wrócą do normy to i ja znowu
będę starą Mną, do bólu racjonalną i potrzebującą rzeczowych argumentów. Taką
zołzą, która twierdzi, że pokazywanie, iż się ma emocje to przejaw głębokiej
słabości. Chciałam się nacieszyć tym emocjonalnym okresem i trochę tych emocji
zapisać. Za rok i tak nie uwierzę, że tak myślałam ;)
Blog to miał być też mój wentyl bezpieczeństwa. Wyrzucenie z
siebie całego nadmiaru myśli, wątpliwości, strachu. Okiełznanie nieznanego,
czyli macierzyństwa. Czytanie innych matek blogujących naprawdę mi w tym
pomogło. Świadomość, że nie jest się samemu ze swoimi problemami i ktoś
przechodził to samo, jest bardzo pocieszająca.
Czy blogi parentingowe są cool? Nie wiem i szczerze mówiąc
mam to głęboko w d … Jeśli ktoś zakłada bloga i pisze na nim to raczej chyba
właśnie z potrzeby wylania swoich myśli na „papier” a nie dlatego, że chce
komuś czymś zaimponować? A wszystko co szczere i prawdziwe jest cool!!!!
Już dawno stwierdziłam, że jeżeli robię coś o czym nie chcę
nikomu powiedzieć to nie powinnam tego robić, bo w głębi serca uważam, że to
jest złe (czyt. „siara”). Więc zamiast się zastanawiać – nie robię. A jak
naprawdę chcę coś robić i coś zrobić, to mam w głębokim poważaniu co ludzie na
ten temat sądzą. Moje małpy, mój cyrk – tresuję jak mam ochotę!!!
Jeśli coś robię to
robię porządnie.
Nie lubię bylejakości, na żadnym polu życia. Nie wybaczam
półśrodków i skrótów, a najmniej wybaczam te zabiegi sobie. Dlatego zastanawiam
się czy nadal pisać. Poświęcam na tą czynność czas, który powinnam spędzić z
dzieckiem. A że szkoda mi tego czasu, więc blog jest byle jaki.
(Właśnie piszę jedną ręką i karmię Młodego).
„Matulu Matulu” w sumie świetnie ujęła całość sprawy w kilku
punktach, nie będę się powtarzała. Do tego budowanie realnego życia jakoś dużo
bardziej mnie kręci niż życie wirtualne.
Przez chwilę miałam jakąś szaloną myśl, żeby poprowadzić
porządnie bloga i zrobić z niego coś więcej. Przeczytałam książki „Blog” i „Bloger”,
poobserwowałam rozwój różnych blogów i blogerek, przeanalizowałam i wiem co należy
robić, żeby być popularnym blogerem. Wiem też, że nie mam na to najmniejszej
ochoty i szkoda mi czasu. To musi być styl życia, pasja, powołanie, inaczej
klapa.
Do tego uważam, że blogi są nudne. Tak, na dłuższą metę
wszystko w kółko i to samo. Rzeczy oklepane, powtarzane przez 100 osobę w
trochę inny sposób. Nuda i flaki z olejem, nawet u Kominka. OK, dla mnie moje
dziecko jest jedyne, jego rozwój cudowny i niepowtarzalny, ale na dobrą sprawę
od zarania dziejów w każdej rodzinie dzieje się dokładnie to samo. Moje cudowne
odkrycia i przemyślenia przez doświadczone matki były już niejednokrotnie
odkryte, przemielone, przetrawione i wyplute.
Właśnie stwierdzam, że moje hormony powracają na swój
ustalony poziom. Szczerze mówiąc poza bezgraniczną miłością do Młodego to
niewiele mi się zmieniło. Nadal nie lubię dzieci!!!
Może tylko niemowlaki inaczej traktuję, to już nie jakiś
obcy ufoludek, którego trzeba okiełznać. Poznałam trochę to zwierzątko i wiem
jakie fajne może być. Może jak młody zacznie być kilkulatkiem, to i te
zwierzątka zacznę bardziej tolerować ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz