środa, 24 lipca 2013

Ból istnienia - nie tylko podczas ciąży

Czasami budzę się rano i każda komórka mojego ciała stawia stanowczy opór i cierpi z powodu tego, że istnieje. Ból jest prawie fizyczny, otępiający i ogłupiający. Najprostsza czynność wydaje się zadaniem ponad możliwości. Poranna toaleta i śniadanie to wyzwania konsumujące całodzienny zapas energii życiowej … NIECIERPIĘ takich dni !!!!!!!!





Niestety przyszedł właśnie taki poranek, życie wydaje się bez sensu i beznadziejne. Patrzę wstecz i zastanawiam się gdzie zrobiłam błąd, dlaczego 40-stka na karku nie wiąże się z jakimiś realnymi osiągnieciami życiowymi.
Dlaczego następne 25 lat trzeba będzie męczyć się w błędnym kole pracy na etacie w korporacji, gdzie czasami czuję się jak szczur w swojej karuzeli, biegający w kółko nie wiadomo po co …
Chciałabym coś zmienić, ale wtedy przychodzi strach przed nowym, nieznanym i zaczynam się kurczowo trzymać tego co bezpieczne … paranoja. Dusza się rwie, rozum się boi …

Stany te nie są zależne od ciąży, wcześniej się również pojawiały, tylko trochę inaczej. W wieku 20 lat maiłam poczucie, że świat należy do mnie i jest wiele alternatywnych dróg, którymi można pójść … Teraz już nie jestem sobie sama sterem, żeglarzem, okrętem … trzeba myśleć o przyszłości maleństwa… To powoduje, że niepokój o przyszłość i strach znowu się nasila.

Ciąża z jednej strony daje mi siłę – mam dla kogo żyć i walczyć o lepsze jutro, z drugiej budzi niepokój czy dam radę, czy podołam. Wiem, że mam dookoła wiele życzliwych osób, rodzinę, najbliższych, którzy pomogą. Ale moje poczucie niezależności jest baaaaaaaaaaaaaaaaaardzo mocne i wszystko chcę sama zrobić, osiągnąć …

No dobrze, trochę mi lepiej … trzeba się wziąć w garść i zabrać za bieżące sprawy. Uprasować koszule Mojego Mężczyzny, spakować rzeczy do szpitala, skompletować wyprawkę dla dziecka …


Może dlatego, że czuję się kompletnie nieprzygotowana do zbliżającego się porodu ten niepokój przyszedł … Kupię łóżeczko, przygotuję wszystko dla maleństwa … może pomoże …

Do tej pory chyba faktycznie po prostu cieszyłam się ciążą, zmianami zachodzącymi we mnie, w moim wyglądzie – wszystko było nowe i nieznane, ale traktowane bardziej jako ciekawostka i zabawa. Właśnie zdałam sobie sprawę, że to nie coś przejściowego, zabawa która się zaraz skończy ale prawdziwe życie i pełna odpowiedzialność … to dopiero będzie WYZWANIE,  któremu trzeba będzie sprostać.

Pozdrawiam wszystkie przyszłe mamy i te pełne radości i te pełne obaw i niepokoju. Chyba mam prawo na odrobinę słabości …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz