czwartek, 13 marca 2014

Przebudzenie z zimowego letargu

W tym tygodniu mieliśmy piękną wiosnę tej zimy, a nawet czasami zahaczało o lato:) Pierwsze promienie słońca zdziałały cuda i pustawy do tej pory bulwar zaroił się od spacerowiczów. Kurcze, nie miałam pojęcia, że tyle osób nie pracuje i może sobie pozwolić na spacery w ciągu dnia. Zaczęłam naprawdę cenić i doceniać macierzyński, który już z całkowitym przekonaniem urlopem nazwać mogę! 
Grzechem byłoby nie wykorzystać takiej aury i pięknych okoliczności przyrody. Spacery zostały więc wydłużone do maximum. Sprzątanie może poczekać, przecież nie ucieknie.

„Wasch and go. Wiele w jednym”

Od dłuższego czasu wykorzystywałam czas spaceru ile się tylko dało. To oznacza, że bezmyślnemu popychaniu wózka i przekładaniu nóg pod sobą próbowałam nadać głębsze znaczenie. Pomysłów miałam kilka, ale zwyciężył trening (co za zaskoczenie ;)). 

Zaczęłam kombinować co mogę zrobić z wózkiem. Biegać i tak nie mogę (zniszczone stawy kolanowe uniemożliwiają bieganie), więc wózek nie jest przystosowany do biegania z nim. Rolki z wózkiem mnie zupełnie nie interesują, nie można przyjąć jedynej właściwej pozycji do jazdy szybkiej a turlanie się za wózkiem jakoś kompletnie mnie nie kręci. W końcu zdecydowałam się na nordic walking z wózkiem w dłoniach zamiast kijków. I wiecie co … to działa!!!!

Brzuszek płaski, fałdka znikła, pośladki podniesione, uda ujędrnione. Mission accomplished ;)

Spacery z dzieckiem i tak trzeba codziennie uskuteczniać, czemu więc nie zrobić w tym czasie czegoś dla siebie? Zamiast powoli człapać po bulwarze, przemierzam go w tempie takim, jakbym szła z kijkami. Odpada praca rąk, ale praca nóg zostaje i jest intensywniejsza, bo trzeba popchać pojazd przed sobą. I tu sprzymierzeńcem staje się nadmorski wiatr prosto w twarz wiejący i zwiększający opory, czyli wytężający pracę pośladka napędzającego pojazd ludzko-wózkowy.
Bulwar nadmorski w Gdyni ma koło 1,5 km. W dwie strony to są 3 km. Szału nie ma, ale regularność jest, więc i efekty się pojawiają. Nie mówiąc o tym drobnym fakcie, że dziecię przy tym słodko śpi na powietrzu, dotleniając swoje malutkie ciałko :)

„Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce”

Bulwar w Gdyni ma jeszcze kilka zalet. Jedną z nich jest siłownia na otwartym powietrzu na końcu bulwaru. Zanim do niej docieram, Młody śpi już snem sprawiedliwego i spokojnie mogę się porozciągać i poćwiczyć. A to wszystko przecież dla dobra dziecka, bo codzienne spacery potrzebne są przecież. 

Niestety na drugim końcu Bulwaru znajdują się pokusy, którym trudno ulec. Moja silna wola czasami robi ze mną co chce i ulegam jej siadając na kawie i czymś dobrym na zakończenie spaceru. Szczególnie jak jakieś miłe towarzystwo się znajdzie ;)


Generalnie przyszła pora na spędzanie coraz większej ilości czasu poza domem i to nie tylko aura się do tego przyczyniła. Dziecię moje rośnie jak na drożdżach i rozwija się równie szybko. Domowe pielesze już mu nie wystarczają. Wszystkie kąty znane, matka też zaczyna nudna być. Trzeba w świat wyjść i poznawać nowe strony życia. Po takim długim spacerze dziecię zadowolone a matka ma chwilę oddechu …


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz