Każda kobieta w ciąży i matka małego dziecka prędzej czy
później w większym lub mniejszym stopniu przekonuje się ile „życzliwych” osób
ma w swoim otoczeniu zarówno bliższym jak i dalszym. Nawet zupełnie obce osoby
śpieszą z pomocą i nieproszone udzielają licznych rad i wskazówek dotyczących
młodej mamy i jej dziecka.
Wszyscy wiedzą lepiej jak ubierać, karmić, wychowywać,
układać, opiekować się itp.
Jeśli otoczenie nie udziela akurat „cennych” i potwornie
irytujących rad, to daje do zrozumienia jakim nietaktem jest pojawianie się z
dzieckiem w strefie życia publicznego. Używanie środków komunikacji miejskiej,
karmienie piersią w miejscach publicznych, przebywanie z głośnym maleństwem w
restauracjach, kawiarniach itp.
Problem jest skomplikowany, jest wiele sytuacji
niejednoznacznych, w których trudno powiedzieć która strona ma rację a która
przekroczyła granice dobrego wychowania i smaku.
Generalnie zawsze w mocy jest jedna zasada: „Twoja wolność
osobista kończy się tam, gdzie zaczyna moja”.
Jeśli idę na plac zabaw z dzieckiem, to z założenia będzie
tam głośno i wszelkie paniusie wymagające ciszy i spokoju nie mają w tym
miejscu racji bytu. To królestwo maluchów !
Ale też w drugą stronę. Muzeum, wystawy, kościoły, teatry,
kina, restauracje, to miejsca gdzie ludzie przychodzą się zrelaksować w ciszy i
spokoju. Pojawianie się tam z hałaśliwą pociechą jest co najmniej nietaktem.
Oczywiście można, ale tylko jeśli jesteś pewna, że jesteś w stanie nad maluchem
zapanować i nie zacznie nagle wrzeszczeć wniebogłosy, albo zaczepiać innych i
traktować ich przestrzeń osobistą jak swój prywatny plac zabaw. To już szczyt
braku dobrego wychowania!
Sama spędzam sporo czasu z dzieckiem w restauracjach i
kawiarniach i wiem, że można wybrać takie miejsca, gdzie dziecko nie
przeszkadza i można je nakarmić piersią bez robienia cyrku.
Podam dwa przykłady;
Ostatnio, gdy tam byliśmy zapytałam kelnerkę,
czy muszę wykupić bar sałatkowy dla Przemka (9 miesięcy), jeśli chcę dla niego wziąć kilka
różyczek brokuły. Kelnerka w rezultacie sama przyniosła całą miseczkę brokułów
dla Młodego i mógł zająć swoje małe rączki i buźkę czymś dobrym. Dostał też
trochę kremu z brokułów i krawężnik z pizzy – wszyscy byli zadowoleni :)
2) Restauracja "Rucola" w Krzywym domku w Sopocie. Niezwykle
klimatyczne miejsce, gdzie można oderwać się od hałasu, zgiełku, pośpiechu.
Zapadasz się w miękkim, ciepłym wystroju i delektujesz cudnymi potrawami, które
są małymi dziełami sztuki. To nie miejsce na hałasy i wrzaski dziecka. Dzieci
tam też praktycznie nie ma. Niestety pewnego sobotniego popołudnia to było
jedyne miejsce w Sopocie, gdzie można było znaleźć wolny stolik. Skusiliśmy
się.
To nie była do końca katastrofa, Przemo
zachowywał się dosyć przyzwoicie, ale gdy zaczynał hałasować i widziałam lekko
karcące spojrzenia czułam się nieswojo. Wiedziałam, że to JA jestem nie na
miejscu a nie reszta klienteli. Ciepłe mleczko od mamusi (dyskretne karmienie
piersią zostało przyjęte zupełnie naturalnie) i pieczywo naan do rączki
załatwiły sprawę. Młody dzielnie wytrwał ponad dwie godziny uczty, ale to było posunięcie
na krawędzi.
Restauracje, kina, teatry to rozrywka i korzystanie z nich
jest z kategorii „zachcianek”.
Są jednak też miejsca użytkowe z których młoda mama musi
korzystać i jest to zdecydowanie kategoria „potrzeba”; środki transportu
publicznego, sklepy, urzędy … I tu zaczynają się schody i problemy z
określeniem jakie zachowanie jest jeszcze akceptowalne, a co przekracza normy i
narusza przestrzeń osobistą innych.
Mama z maluchem ma prawo i potrzebę tam przebywać i nikt nie
może wymagać aby specjalnie gdzieś, pod czyjąś opieką zostawiała dziecię jeżeli
nie ma takiej możliwości. Ale znowu mama też musi zrozumieć, że z racji
posiadania pociechy nie stała się automatycznie Świętą Krową i nie wszyscy są
równie zachwyceni wybrykami dziecięcia co ona.
Jednym słowem; z dzieckiem można wszystko robić jeżeli się
robi to z głową.
Z doświadczenia wiem, że gdy dostosuję swój rytm dnia,
spotkań, kawek, spacerów, sprzątania itp. do rytmu dnia Przemka to oboje
jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni.
Jednak, gdy tylko próbuję coś ponaginać bo mi tak bardziej
pasuje i w godzinach gdy skończył właśnie drzemkę i chce się pobawić i wyszaleć,
umawiam się na spokojną kawę w miejscu nie dostosowanym do dzieci, to wyjście
zakończy się katastrofą, niezadowolonym dzieckiem i moimi zszarganymi nerwami.
Mamuśki – mamy prawo bywać wszędzie, ale inni też mają to
prawo. Szanujmy więc przestrzeń innych, a oni uszanują naszą ;)
Przemo był już nawet na suschi. Wyjście okazało się pełnym sukcesem zarówno kulinarnym jak i towarzyskim. Przemo z chęcią próbował nowych smaków, a my mogliśmy się delektować zarówno jedzeniem jak i piękną pogodą na tarasie "Moshi Moshi Sushi" w gdyńskim Gemini :)
Co by tu zamówić ? |
Spróbuj łososia. I posmakowało malcowi bardzo - wyjadł nam całego z zupki :) |
Daj coś jeszce. to też fajnie wygląda :) |
A mogę sam jeść pałeczkami? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz