niedziela, 8 czerwca 2014

Dziecko w przestrzeni publicznej

Każda kobieta w ciąży i matka małego dziecka prędzej czy później w większym lub mniejszym stopniu przekonuje się ile „życzliwych” osób ma w swoim otoczeniu zarówno bliższym jak i dalszym. Nawet zupełnie obce osoby śpieszą z pomocą i nieproszone udzielają licznych rad i wskazówek dotyczących młodej mamy i jej dziecka.


Wszyscy wiedzą lepiej jak ubierać, karmić, wychowywać, układać, opiekować się itp. 

Jeśli otoczenie nie udziela akurat „cennych” i potwornie irytujących rad, to daje do zrozumienia jakim nietaktem jest pojawianie się z dzieckiem w strefie życia publicznego. Używanie środków komunikacji miejskiej, karmienie piersią w miejscach publicznych, przebywanie z głośnym maleństwem w restauracjach, kawiarniach itp. 

Problem jest skomplikowany, jest wiele sytuacji niejednoznacznych, w których trudno powiedzieć która strona ma rację a która przekroczyła granice dobrego wychowania i smaku. 

Generalnie zawsze w mocy jest jedna zasada: „Twoja wolność osobista kończy się tam, gdzie zaczyna moja”. 


Jeśli idę na plac zabaw z dzieckiem, to z założenia będzie tam głośno i wszelkie paniusie wymagające ciszy i spokoju nie mają w tym miejscu racji bytu. To królestwo maluchów !

Ale też w drugą stronę. Muzeum, wystawy, kościoły, teatry, kina, restauracje, to miejsca gdzie ludzie przychodzą się zrelaksować w ciszy i spokoju. Pojawianie się tam z hałaśliwą pociechą jest co najmniej nietaktem. Oczywiście można, ale tylko jeśli jesteś pewna, że jesteś w stanie nad maluchem zapanować i nie zacznie nagle wrzeszczeć wniebogłosy, albo zaczepiać innych i traktować ich przestrzeń osobistą jak swój prywatny plac zabaw. To już szczyt braku dobrego wychowania!

Sama spędzam sporo czasu z dzieckiem w restauracjach i kawiarniach i wiem, że można wybrać takie miejsca, gdzie dziecko nie przeszkadza i można je nakarmić piersią bez robienia cyrku.

Podam dwa przykłady;

1) Pizza Hut – i tak jest tam głośno i gwarno. Dziecko nie zwraca uwagi, bo przy co drugim stoliku siedzi jakieś dziecię i zachowuje się bardziej lub mniej hałaśliwie. Są stoliki z zabawkami dla dzieci i można malucha czymś zająć. Generalnie nikt tam nie przychodzi na romantyczną kolację przy świecach, więc bez obaw można zabrać malucha.

Ostatnio, gdy tam byliśmy zapytałam kelnerkę, czy muszę wykupić bar sałatkowy dla Przemka (9 miesięcy), jeśli chcę dla niego wziąć kilka różyczek brokuły. Kelnerka w rezultacie sama przyniosła całą miseczkę brokułów dla Młodego i mógł zająć swoje małe rączki i buźkę czymś dobrym. Dostał też trochę kremu z brokułów i krawężnik z pizzy – wszyscy byli zadowoleni :)


     2) Restauracja "Rucola" w Krzywym domku w Sopocie. Niezwykle klimatyczne miejsce, gdzie można oderwać się od hałasu, zgiełku, pośpiechu. Zapadasz się w miękkim, ciepłym wystroju i delektujesz cudnymi potrawami, które są małymi dziełami sztuki. To nie miejsce na hałasy i wrzaski dziecka. Dzieci tam też praktycznie nie ma. Niestety pewnego sobotniego popołudnia to było jedyne miejsce w Sopocie, gdzie można było znaleźć wolny stolik. Skusiliśmy się. 

To nie była do końca katastrofa, Przemo zachowywał się dosyć przyzwoicie, ale gdy zaczynał hałasować i widziałam lekko karcące spojrzenia czułam się nieswojo. Wiedziałam, że to JA jestem nie na miejscu a nie reszta klienteli. Ciepłe mleczko od mamusi (dyskretne karmienie piersią zostało przyjęte zupełnie naturalnie) i pieczywo naan do rączki załatwiły sprawę. Młody dzielnie wytrwał ponad dwie godziny uczty, ale to było posunięcie na krawędzi.



 
Restauracje, kina, teatry to rozrywka i korzystanie z nich jest z kategorii „zachcianek”. 

Są jednak też miejsca użytkowe z których młoda mama musi korzystać i jest to zdecydowanie kategoria „potrzeba”; środki transportu publicznego, sklepy, urzędy … I tu zaczynają się schody i problemy z określeniem jakie zachowanie jest jeszcze akceptowalne, a co przekracza normy i narusza przestrzeń osobistą innych. 

Mama z maluchem ma prawo i potrzebę tam przebywać i nikt nie może wymagać aby specjalnie gdzieś, pod czyjąś opieką zostawiała dziecię jeżeli nie ma takiej możliwości. Ale znowu mama też musi zrozumieć, że z racji posiadania pociechy nie stała się automatycznie Świętą Krową i nie wszyscy są równie zachwyceni wybrykami dziecięcia co ona. 

Jednym słowem; z dzieckiem można wszystko robić jeżeli się robi to z głową. 

Z doświadczenia wiem, że gdy dostosuję swój rytm dnia, spotkań, kawek, spacerów, sprzątania itp. do rytmu dnia Przemka to oboje jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni.

Jednak, gdy tylko próbuję coś ponaginać bo mi tak bardziej pasuje i w godzinach gdy skończył właśnie drzemkę i chce się pobawić i wyszaleć, umawiam się na spokojną kawę w miejscu nie dostosowanym do dzieci, to wyjście zakończy się katastrofą, niezadowolonym dzieckiem i moimi zszarganymi nerwami.

Mamuśki – mamy prawo bywać wszędzie, ale inni też mają to prawo. Szanujmy więc przestrzeń innych, a oni uszanują naszą ;)

Przemo był już nawet na suschi. Wyjście okazało się pełnym sukcesem zarówno kulinarnym jak i towarzyskim. Przemo z chęcią próbował nowych smaków, a my mogliśmy się delektować zarówno jedzeniem jak i piękną pogodą na tarasie  "Moshi Moshi Sushi" w gdyńskim Gemini :)

Co by tu zamówić ?

Spróbuj łososia. I posmakowało malcowi bardzo - wyjadł nam całego z zupki :)

Daj coś jeszce. to też fajnie wygląda :)

A mogę sam jeść pałeczkami?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz