Ostatnie kilka dni miałam wycięte z życiorysu. No może niecałkowicie,
kilka rzeczy udało się zrobić, ale pamiętam je jak przez mgłę … wszystko
zdominował nieznośny ból głowy. O ile do tej pory ciąża wydawała się sielanką
to ostatnie dni dały lekko w kość.
A wszystko zaczęło się od pewnej pięknej, letniej burzy … Pamiętacie? W
nocy z poniedziałku na wtorek (29/30 sierpnia) grzmiało, błyskało i lało aż
miło, a ja pół nocy biegałam i próbowałam zapewnić sobie komfortowe
warunki w domu;
- Było duszno i ciepło – więc otworzyłam okno w sypialni i drzwi balkonowe w salonie.
- Zaczęło mocno wiać – więc łapałam uciekające za okno firany.
- Firany nadal chciały odlecieć – więc pozamykałam okna.
- Zaczęło być potwornie duszno – więc pootwierałam okna.
- Zrobił się przeciąg i okna trzaskały – więc zamknęłam balkon … i zaczęło się od początku:
- Było duszno i ciepło – więc otworzyłam okno w sypialni i drzwi balkonowe w salonie.
- Zaczęło mocno wiać – więc łapałam uciekające za okno firany.
- Firany nadal chciały odlecieć – więc pozamykałam okna.
- Zaczęło być potwornie duszno – więc pootwierałam okna.
- Zrobił się przeciąg i okna trzaskały – więc zamknęłam balkon … i zaczęło się od początku…
Koniec końców nad ranem wstałam nieprzytomna i z okropnym bólem głowy.
Ogólnie noce są coraz cięższe i sen przychodzi dopiero nad ranem – czyżby organizm
przestawiał się na nadejście noworodka i
nieprzespane noce ???
Pomimo złego samopoczucia nie miałam zamiaru zrezygnować z planów, tym
bardziej że wyglądały co najmniej interesująco. O 10:00 przyjechała po mnie
koleżanka Monika i ruszyłyśmy do Gdańska na warsztaty „Zdrowe niemowlę” - http://www.matulumatulu.pl/2013/07/warsztaty-zdrowe-niemowle-w-gdansku.html.
Generalnie tematyka to szczepienia na rotawirusy, czyli te z listy szczepień nieobowiązkowych i dodatkowo płatnych. Tydzień temu temat szczepień był dosyć szczegółowo omawiany przez lekarkę-neonatologa na Szkole Rodzenia i muszę przyznać, że jej wypowiedzi bardzo były rozsądne, stonowane i wyważone. Jednym słowem przemawiały do mnie … ale chciałam poznać różne opinie …
Spotkanie prowadzone było przez Panią Dorotę Zawadzką. O moim stanie i
samopoczuciu może świadczyć fakt, że
dopiero teraz, pisząc ten post zorientowałam się, że to przecież
superniania!!!! A na spotkaniu byłam ciężko zdziwiona, dlaczego wszyscy chcą
zrobić sobie z tą Panią zdjęcia !!!
Podsumowując – warsztaty były całkiem miłym spotkaniem kilku mam
zarówno przyszłych jak i dokonanych. Została przekazana garść informacji o
rotawirusach i szczepionce, ale o ile po zajęciach w Szkole Rodzenia prawie
byłam zdecydowana na szczepienie o tyle po warsztatach mam duże wątpliwości.
Jednak rzetelna informacja lekarza dużo bardziej przekonuje niż sponsorowane
warsztaty. I naprawdę nie miałam pojęcia, kto, za co i dlaczego płaci – ale to
się gdzieś w powietrzu wyczuwa …
Osobiście mam dosyć duży dystans zarówno do medycyny zachodniej, lekarzy jak i leków.
Jeśli chodzi o moją skromną osobę to nie uznaję i nie używam ani lekarzy ani leków, jeżeli NAPRAWDĘ nie muszę. Ale jeśli chodzi o dziecko to faktycznie zaczynam się zastanawiać, czy należy zrobić wszystko co tylko jest zalecane i dostępne (krew pępowinowa, szczepienia itp.) czy również kierować się zdrowym rozsądkiem, który do tej pory całkiem dobrze służył i się sprawdzał w życiu ...
Jeśli chodzi o moją skromną osobę to nie uznaję i nie używam ani lekarzy ani leków, jeżeli NAPRAWDĘ nie muszę. Ale jeśli chodzi o dziecko to faktycznie zaczynam się zastanawiać, czy należy zrobić wszystko co tylko jest zalecane i dostępne (krew pępowinowa, szczepienia itp.) czy również kierować się zdrowym rozsądkiem, który do tej pory całkiem dobrze służył i się sprawdzał w życiu ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz